The Gothic Life: New Beginning

Ty tworzysz historiê ¶wiata Gothic...


#1 2014-02-23 11:11:00

 Arathorn

G³ówny Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-31
Posty: 157
Punktów :   

Gregor - Miecz dla Nemira

Gracz: Gregor
MG: Arathorn
Status: Wykonane



Gregor
- Kolejny dzieñ w tym paskudnym ¶wiecie... - rzek³em w my¶lach, po czym w po³owie jeszcze ¶pi±c, zrzucam z siebie stare wilcze futro i ma³o energicznym ruchem podnoszê siê ze swego prze¿artego przez korniki ³ó¿ka. Ziewn±³em g³o¶no rozk³adaj±c rêce w bok, leniwie zmierzaj±c w kierunku krzes³a na którym le¿± moje ubrania. Ubieram siê powoli, po czym podchodzê do sto³u, zerkaj±c czy nie uchowa³y siê przypadkiem resztki z wczorajszej kolacji.
- Cholera - wypowiadam tym razem na g³os. Nie zosta³o nic. Trudno, przynajmniej z³ota co nieco mam w sakiewce, zjem w gospodzie. Mija parê chwil nim jestem gotów do wyj¶cia, straci³em sporo czasu na odnalezieniu moich butów, w¶ród tego ca³ego rupiecia, które nazbiera³o siê tu od d³u¿szego czasu.
- Có¿, najwy¿szy czas posprz±taæ - mówiê sam do siebie - ale pó¼niej - koñczê, maj±c z³udn± nadziejê, i¿ w koñcu dotrzymam tego postanowienia. Wychodz±c z domu, mocuje u pasa pochwê ze swym niezawodnym przyjacielem - mieczem, który s³u¿y³ mi przez wiele lat. Ludzie mówi±: ,,Nikomu nie ufaj, mo¿esz liczyæ tylko na siebie!", ja natomiast ufam sobie, oraz swojej broni. Wychodz±c z domu, rutynowo ju¿ zamykam drzwi na solidn± stalow± k³ódkê,
w tych czasach z³odziei nie brak, szczególnie w takim miejscu jak port. Id±c uliczkami, przygl±dam siê jak miasto powoli budzi siê do ¿ycia: A to jakie¶ dzieciaki ganiaj± za nadmuchanym ¶wiñskim pêcherzem, a to jaki¶ pijak wydziera siê na Bogu ducha winn± ¿onê, a to rybacy szykuj± siê do wyp³yniêcia na morze. Przez lata ¿ycia w Khorinis nauczy³em siê trzech rzeczy; miej oczu dooko³a g³owy, zawsze pilnuj sakiewki, oraz b±d¼ gotów dobywaæ broni w ka¿dym momencie. Stosuj±c siê do tych zasad, mo¿na znacznie poprawiæ swój komfort psychiczny w takich miejscach jak to. Po d³u¿szym spacerze, nareszcie dotar³em do celu. Oto znajduje siê przede mn± gospoda ,,Pod Kuternog±" w ca³ej okaza³o¶ci. Nie trac±c ani chwili, szybkim krokiem wchodzê do ¶rodka.

MG
Twym oczom ukazuje siê sze¶æ obszernych, drewnianych ³aw ustawionych w sposób losowy, wrêcz niedba³y zapewniaj±cych dosyæ spor± ilo¶æ miejsc siedz±cych. O tej porze lokal jest niemal pusty, poza Jordem, w±t³ym mê¿czyzn± w wieku oko³o czterdziestu lat. Nigdy dot±d nie mia³e¶ do czynienia z bywalcem knajpy, który przesiaduje tu ca³ymi dniami, poczynaj±c od wczesnych godzin porannych, po te pó¼ne, wieczorne. Siostrzeniec by³ego w³a¶ciciela Khardifa, Hered u¶miecha siê na Twój widok, przecieraj±c kufel, który w³a¶nie umy³. Nala³ kolejn± kolejkê ginu swojemu jak na razie jedynemu dzisiaj klientowi. Ten z chêci± wychyli³ kolejny kufel.
"Szef" zza szynkwasu machn±³ do Ciebie rêk±, zachêcaj±c Ciê do zajêcia jakiegokolwiek miejsca w gospodzie.
- Witam, witam! - krzykn±³ weso³o Hered. -  Witamy "pod Kuternog±"! -

Gregor
- Witaj przyjacielu - odpowiadam donios³ym g³osem, zajmuj±c miejsce znajduj±ce siê wewn±trz karczmy. Przek³adam swój miecz na bok, by nie uwiera³ mnie podczas siedzenia. Skin±³em rêk± na dziewkê karczemn± by raczy³a do mnie podej¶æ, po czym sk³adam zamówienie: pieczony barani udziec, gulasz, oraz pajdê chleba. Wrêczam zap³atê w postaci kilku z³otych monet, po czym k³adê swe nogi na krzes³o obok i rozkoszujê siê zapachami dochodz±cymi z kuchni. Po d³u¿szej chwili, gdy zniecierpliwiony zacz±³em odczuwaæ irytacjê, mia³em w³a¶nie ponagliæ kogo trzeba, gdy w ostatniej chwili pokaza³a siê dziewka z zamówion± straw±. Wiele negatywnych rzeczy mo¿na powiedzieæ o tym miejscu, ale je¶li chodzi o smakowito¶æ potraw, nigdzie w Khorinis nie zje siê tak dobrze jak tu. Có¿, ob¿ar³em siê jak ¶winia. Nie szczêdz±c sobie niczego, rozejrza³em siê w ko³o, nastêpnie podnios³em siê z krzes³a. Poprawi³em pas, po czym robi±c kilka kroków, podszed³em do Barmana, k³ad±c kilka z³otych monet na ladzie.
- Pewnie stoj±c za lad±, s³yszysz wiele ciekawych rzeczy tutaj w karczmie? Powiedz mi proszê zatem, czy kto¶ mo¿e mia³by dla mnie jakie¶ zlecenie? - rzek³em cicho, dbaj±c o to by zachowaæ dyskrecjê.

MG
Hered z pocz±tku nie zwróci³ na Ciebie uwagi. Potem znikn±³ na chwilê, by przynie¶æ sobie now±, ¶wie¿± ¶cierkê. Pocz±³ wycieraæ, polerowaæ blat, co jaki¶ czas maczaj±c j± w wiadrze wody. Podczas tego gorliwego czyszczenia, nachyli³ siê ku Tobie. Rozejrza³ siê w prawo, nastêpnie powoli w lewo. Chcia³ byæ pewien ¿e nikt was nie s³ucha, ¿e nikt nie wchodzi do karczmy. - S³ysza³em ¿e magazynier w ku¼ni ma jakie¶ k³opoty. Niedawno ¿ali³ siê tutaj swojemu koledze. Mo¿e bêdzie potrzebowa³ pomocy kogo¶ takiego jak Ty? - odrzek³ cicho, chrapliwym szeptem, by za chwilê powiedzieæ ju¿ znacznie dono¶niejszym g³osem - No! Baranina piêæ z³otych monet, chleb trzy. Gulasz sze¶æ... - przez chwilê siê namy¶li³ i doda³ - To bêdzie czterna¶cie z³otych monet, proszê pana. Oczywi¶cie jeszcze nale¿y siê nam "napiwek" za udzielon± "pomoc", piêæ monet! - powiedzia³ ju¿ znacznie ciszej, ostatni fragment wypowiedzi. Jeszcze raz siê rozejrza³, po czym wróci³ do swoich normalnych obowi±zków. Do karczmy wesz³o dwóch dodatkowych, dosyæ schludnych jak na dzielnicê portow± klientów, którzy zajêli miejsce obok, przy szynkwasie.

Gregor
- Strasznie drogo, mo¶ci Karczmarzu - rzek³em g³o¶no, szczerze siê ¶miej±c, po czym dop³aci³em brakuj±ce monety - Bywaj, przyjacielu - doda³em, odchodz±c od lady. Opu¶ci³em karczmê, po czym wst±pi³em na g³ówn± alejkê portu. S³oñce ju¿ dawno wzesz³o, w dzielnicy zrobi³o siê g³o¶no i t³oczno.
- Nie lubiê t³oku - rzek³em sam do siebie, po czym trzymaj±c siê za sakiewkê, zmiesza³em siê z t³umem id±c w kierunku ku¼ni. Po krótkim spacerze dotar³em a¿ pod magazyn. Kto by kilka lat temu pomy¶la³, i¿ budynek tak siê rozro¶nie. W dzieciñstwie bywa³em tu wiele razy, Mistrz Harad by³ i mój ojciec byli przyjació³mi. Pamiêtam jak gdyby by³o to wczoraj. Zawsze po skoñczonym po³owie ryb, ojciec przychodzi³ tutaj ze mn± w odwiedziny. W czasie, gdy on i Harad byli zajêci rozmow±, ja korzysta³em z okazji i ogl±da³em miecze, które wyku³ kowal... Wtedy wszystko wydawa³o siê byæ takie proste...
Po chwili u¶wiadomi³em sobie, i¿ od dobrych kilku minut stojê na ¶rodku ulicy, wpatruj±c siê w ¶cianê budynku. Có¿, nie jest to czêste, ale zdarza mi sie na tyle zamy¶leæ, by na chwilê zapomnieæ o otaczaj±cym mnie ¶wiecie. Nie trac±c ju¿ czasu, podchodzê do drewnianych drzwi magazynu, pukam w nie trzy razy, po czym naciskam na klamkê.

MG
W ¶rodku zasta³e¶ Nemira, siedz±cego nad du¿±, star± ksiêg±. Zapisywa³ w niej jakie¶ rzeczy, sporo liczb. - Hê? Kto tam? - zapyta³, podrywaj±c siê do góry i zamykaj±c j± z trzaskiem. Od³o¿y³ ksiêgê natychmiast miêdzy inne, a nastêpnie otrzepa³ kurz z p³aszcza. W jego zachowaniu wyczuwa³e¶ niepokój i zdenerwowanie. Kropla potu sp³ywa³a po jego skroni. Ca³ej sytuacji, non stop towarzyszy³ brzdêk formowanej stali na kowadle Randona, tote¿ mieli¶cie pewno¶æ ¿e nikt tej rozmowy nie us³yszy.

Gregor
- Witaj Nemirze - odpowiadam mu - Nazywam siê Gregor. Nie obawiaj siê, nie jestem tu by ci zaszkodziæ - dopowiadam, po czym zamykam drzwi na klamkê. - S³ysza³em pog³oski, jakoby mia³by¶ jaki¶ k³opot. Otó¿ widzisz, czasami zdarza siê, i¿ rozwi±zuje problemy innych. Ale jakby to uj±æ, - rzek³em potrz±saj±c sakiewk±, w której brzêczy kilka monet - nie za darmo. Teraz ka¿dy orze jak mo¿e, byleby tylko mieæ co do gara wrzuciæ - kontynuujê, spogl±daj±c na lekko wystraszonego magazyniera. Mam nadziejê ¿e siê dogadamy, prawda?

MG
Przera¿ony magazynier uspokoi³ siê. Pomy¶la³ chwilê, spojrza³ na Ciebie i zacz±³ mówiæ. - Ah, tak, tak, tak! Sk±d siê o tym...a z reszt± nie wa¿ne. No có¿, skoro ju¿ wiesz to chodzi o to ¿e... - tutaj Nemir zatrzyma³ siê w swej wypowiedzi. Rozejrza³ siê dooko³a. Zmarszczy³ brwi. - Jak sam wspomnia³e¶... - zacz±³ ju¿ bardziej pewnie. -"Teraz ka¿dy orze jak mo¿e", tak wiêc wypo¿yczy³em miecz, bardzo drogi na miesi±c pewnemu stra¿nikowi o imieniu Umar. Oczywi¶cie na czarno. No i... on mi go nie chce oddaæ. Grozi³ mi ¿e pójdê do wiêzienia! Na Innosa, zrób co¶, ¿eby mi odda³ ten miecz, to ju¿ czwarty miesi±c odk±d go ma, a jeden z Paladynów chce kupiæ podobny egzemplarz. Powiedzia³em Lorenzo ¿e go zgubi³em, mam trzy dni na jego odnalezienie. Wiem, jestem g³upi, ale proszê Ciê, pomó¿ mi! Nagrodzê Ciê w z³ocie! - zacz±³ ¿aliæ siê pracownik ku¼ni. Mia³ niemal ³zy w oczach. Ba³ siê zarówno wiêzienia, jak i zwolnienia.

Gregor
- Hmmm... - zamy¶li³em siê - Stra¿nik miejski. To utrudnia sprawê. Potrzebujê informacji. Powiedz mi gdzie mieszka, jak± dzielnicê patroluje. Warto¶ciow± informacj± by³o by czy ma sk³onno¶ci do nadmiernego picia. I do jakiej karczmy uczêszcza - wymieniam po kolei - oraz najpro¶ciej, jego rysopis. Nie kojarzê typa. - rozpocz±³em ju¿ niemal¿e prowadziæ monolog, gdy przypomnia³em sobie o najwa¿niejszej kwestii - W³a¶nie. Zap³ata. Chcê za to 200 sztuk z³ota, na pokrycie kosztów na potrzebne ,,materia³y", ewentualn± grzywnê, oraz by zostawiæ co nieco dla siebie. Je¶li zgodzisz siê na wszystkie te warunki, odszukam stra¿nika ju¿ tego wieczoru.

MG
- 200 sztuk, z³ota? Stoi! - krzykn±³ uradowany. Wytar³ pot z czo³a. - Umar patroluje Dolne Miasto, czêsto przebywa w okolicach zak³adu stolarskiego! - powiedzia³, podekscytowany Nemir. Zamy¶li³ siê chwilê, by potem odrzec dosyæ zadziwiaj±c± rzecz. - Z tego co wiem, on jest... ponoæ bardzo honorowy, aspiruje do zakonu Paladynów, nie mam pojêcia, co mog³oby go sk³oniæ do oddania broni. Na prawdê, nie mam pojêcia. Je¶li chodzi o wygl±d, to... wy¿szy od Ciebie nie jest, ma brodê, d³ug± brodê, o tak! Ciemny zarost, tak ciemny zarost! A no i jest ³ysy jak kolano... - oznajmi³ magazynier, spuszczaj±c g³owê w dó³. Spogl±da³ co chwilê w kierunku drzwi, w obawie ¿e kto¶ zaraz wejdzie. - Chcê dostaæ miecz Lorenzo, tylko proszê Ciê, nie zabijaj go. To w niczym nie pomo¿e! - zmartwienie na powrót wróci³o do serca pracownika ku¼ni.

Gregor
- A wiêc, mam nieco wiêcej roboty. Có¿, najwy¿szy czas bym siê tam uda³. Bywaj - rzek³em do Nemira, odwracaj±c siê i zmierzaj±c w kierunku drzwi. - Nie lêkaj siê, nie zabijê go - doda³em na odchodne, po czym zatrzasn±³em za sob± drzwi. Godzina by³a ju¿ popo³udniowa. Czym prêdzej uda³em siê w kierunku domniemanego rewiru podstêpnego stra¿nika. Zamierzam go obserwowaæ. Na miejscu, rozgl±daj±c siê za ustronnym miejscem, siadam na starej, drewnianej ³aweczce i cicho pogwizduj±c rozgl±dam siê za stra¿nikiem.

MG
Po niespe³na dziesiêciu minutach oczekiwania, ujrza³e¶ wysokiego stra¿nika miejskiego z piêknym, zdobionym mieczem przy boku. Jego g³owa nie posiada³a w³osów, za¶ broda siêga³a mu niemal do piersi. Stan±³ nie wiêcej ni¿ sze¶æ metrów przed Tob± i obserwowa³ przechodniów. To prawdopodobnie jest Umar. Po chwili poszed³ do niego kolejny stra¿nik. Rozpoczêli o czym rozmawiaæ.
- Widzia³e¶ tego nowego w porcie? Jest strasznie wysoki, wy¿szy ode mnie! I te czarne w³osy. Przesz³y mnie ciarki... - powiedzia³ nieznany stra¿nik.
- Tak, zwróci³em na niego uwagê. Nie ma siê czego baæ. To tylko jaki¶ dziwak. - odpar³ brodacz i roze¶mia³ siê. - Oho! bêdzie padaæ! - krzykn±³ spogl±daj±c na ciemne niebo.
Nad Khorinis nadci±gnê³y ciemne, burzowe chmury, co zwiastowa³o nielada ulewê...

Gregor
Reaguj±c na zapowied¼ deszczu, odruchowo zerkam w niebo, po czym narzucam na g³owê kaptur. Zamierzam ¶ledziæ Umara. Rozgl±dam siê wko³o, po czym robiê kilka kroków w kierunku najbli¿szego straganu. Udaj±c ogl±danie towaru, nas³uchujê dalej rozmowê stra¿ników.  Zdajê sobie sprawê, i¿ je¶li nie zostanê sam na sam z Umarem, nie uda mi siê niczego dokonaæ. Oczekujê na dalsze zachowanie stra¿ników.

MG
- Niech to! S³uchaj Umar, muszê wracaæ na posterunek. Trzymaj siê! Widzimy siê wieczorem tam gdzie zawsze, no wiesz gdzie...- odpowiedzia³ drugi ze stra¿ników uciekaj±c przed zbli¿aj±cym siê deszczem.
- Pewnie, bêdê punktualnie o dziesi±tej Armanie! - krzykn±³ do odchodz±cego kolegi Umar. Jest dopiero szósta wieczorem, tote¿ "honorowy" stra¿nik ma kilka godzin patrolowania granicy Dolnego Miasta z Portem. Poprawi³ miecz i ruszy³ kawa³ek w kierunku portu, mijaj±c Ciê. Nagle handlarz przy targowisku zacz±³ wo³aæ w Twoim kierunku.
- Gregor! To Ty?! Ten ma³y dzieciak?! Matko jedyna nie chowaj siê pod tym kapturem tak, tu jest baldachim. Opowiadaj, co u Ciebie?! - krzycza³ z rado¶ci± Lurkar. Nic dziwnego, pamiêta Cie jako ma³ego ch³opca, któremu oddawa³ ¶wiñskie pêcherze do zabawy.
Umar odwróci³ siê w waszym kierunku i zmarszczy³ brwi.
- Panie, ciszej tam! - rykn±³ na handlarza.

Gregor
Obracam g³owê w kierunku, z którego nadchodzi wo³anie. U¶miecham siê, widz±c kupca, który w dzieciñstwie zawsze potrafi³ mnie rozweseliæ, gdy mia³em ponury humor - Lurkar, przyjacielu! - odpowiadam uradowany, podchodz±c do starego znajomego - Jako¶ leci. Odk±d wróci³em z wojny, chwytam siê ró¿nych dorywczych zajêæ. Da siê wy¿yæ - opowiadam rozweselony, na moment zapominaj±c ca³kowicie o Umarze - lecz ca³y czas poszukujê dobrej pracy. Problem w tym ¿e teraz nikomu nie potrzebny weteran wojenny, z zerowym do¶wiadczeniem jako czeladnik. A jak u ciebie? - pytam nieco zmieszany, przypominaj±c sobie o krn±brnym stra¿niku - Krêci siê interes? Gdzie siê podziewa³e¶ podczas okupacji? - nie przerywam pytaæ, jednocze¶nie staraj±c siê niezauwa¿alnie zerkaæ w kierunku Umara.

MG
- Widzisz, okupacja da³a mi siê we znaki. Orkowie na szczê¶cie oszczêdzili mnie i moj± rodzinê, bior±c nas do niewoli. Nawet polubi³em hehe, jednego z nich. Nazywa³ sie Hrrokh, czy jako¶ tak. Kto go tam wie! Hahahaha!  - roze¶mia³ siê g³o¶no handlarz. - Potem przyp³yn±³ Rhobar i nas uwolni³, a ja wróci³em do handlu. Nie idzie tak jak kiedy¶, ale nadal moje owoce s± przedniej jako¶ci! Ehhh, jestem z Ciebie dzieciaku dumny! Przys³u¿y³e¶ sie zapewne Myrtanie. Znaj±c Ciebie, pewnie rwa³e¶ siê do bitki! Ludzie z Khorinis zawsze s± niepokonani! A propo bycia potrzebnym, s³ysza³em ¿e stolarz, ten tutaj potrzebowa³ kogo¶ do pomocy przy wa¿nym projekcie. Mo¿e go kiedy¶ zapytaj? - zacz±³ gadaæ Lurkar. Mówi³ jeszcze o tym jak pyszna jest kuchnia jego ¿ony, a syn ¿e wst±pi³ do klasztoru. Umar zacz±³ powoli siê oddalaæ, a¿ w koñcu znikn±³ w uliczce, skrêcaj±c w kierunku starych magazynów. Nikt tam siê na ogó³ nie zapuszcza. Deszcz rozpada³ siê na dobre, za¶ b³yskawice, jedna po drugiej zaczê³y przecinaæ zachmurzone niebo. Ulice zaczê³y zmieniaæ siê w drobne potoki.

Gregor
- Ehm, zajrzê do tego stolarza... - k³amiê zmieszany, spogl±daj±c w kierunku w którym uda³ siê Umar - Ahem, wybacz, ¶pieszê siê, jestem yyy... umówiony - mówiê speszony, czuj±c jak po moim czole sp³ywaj± krople potu - Bywaj przyjacielu, do zobaczenia -  szybko rzucam na odchodne, po czym udaje siê za stra¿nikiem. Poprawiam kaptur, luzujê nieco miecz w pochwie dla bezpieczeñstwa, po czym znikam w okolicy magazynów. Drepcz±c po kostki w b³ocie, rozgl±dam siê uwa¿nie dooko³a, czy aby na pewno kto¶ mnie nie ¶ledzi, b±d¼ nie zachodzi od ty³u. To nie jest bezpieczne miejsce, stra¿ niemal nigdy tu nie zagl±da. - Podejrzana sprawa - mówiê do siebie w my¶lach. Zapuszczaj±c siê wg³±b uliczek, nie trac±c skupienia, staram siê dreptaæ jak najciszej, jednocze¶nie nads³uchuj±c, czy aby spo¶ród odg³osów deszczu nie przebijaj± siê inne d¼wiêki. Niestety, jedynym ha³asem w tej okolicy prócz deszczu, jest mój nieco przy¶pieszony oddech. W m³odo¶ci nigdy nie chodzi³em tyle uliczkami. Ojciec mnie przestrzega³, by nigdy siê tu nie zapuszczaæ, jakoby w tej okolicy zg³aszano wiele zagubieñ. W tutaj nikogo nie czeka nic przyjemnego. Po chwili zadumy, dotar³em na koniec ¶cie¿ki - do starego magazynu, obecnie ju¿ opuszczonego. Rozgl±dam siê po raz kolejny, by nie zostaæ przez nikogo zaskoczonym, po czym spogl±dam do ¶rodka poprzez niewielk± dziurê w spróchnia³ej ¶cianie.

MG
Spogl±daj±c przez otwór w ¶cianie, ostrzegasz tylko ma³e ¼ród³o ¶wiat³a - pochodniê. W cieniu stoi trzech ludzi, ka¿dy ma przy sobie broñ. Najprawdopodobniej jest tam te¿ Umar. Jeden z obserwowanych przez Ciebie mê¿czyzn rusza w kierunku wyj¶cia, znajduj±cego siê po drugiej stronie budynku. Pozostali zaczêli co¶ szeptaæ.
- Cholera, ¿adnych wie¶ci od <nie rozumiesz > -
- Co?! On musi w koñcu mi to przynie¶æ! - krzykn±³ nagle jeden z nich. Kolejna b³yskawica przeciê³a niebo.
- Pieprzona burza, przez ni±, nie bêdzie mo¿na <nie rozumiesz> - zacz±³ szeptaæ wy¿szy z mê¿czyzn. - Umar. Musisz zostaæ w koñcu tym Paldynem. Pomy¶l ile zrobimy jak bêdziemy mieli swojego cz³owieka, tam w ¶rodku. - dokoñczy³ wysoki cz³owiek. Obaj zdjêli broñ, zmienili pancerze i od³o¿yli swój rynsztunek do skrzyni bez klapy. Umar rozejrza³ siê, po czym, doda³ po chwili. - Jak tylko Ruen tu przyjdzie, bêdziemy mogli zacz±æ przes³uchiwanie wiê¼nia. -
Obaj zniknêli w ciemno¶ciach, schodz±c w dó³, do jakiej¶ piwnicy. Spodziewaj± siê ¿e zaraz kto¶ do nich do³±czy.

Gregor
Tyle wystarczy³o, bym zrozumia³, i¿ jestem niemal¿e zamieszany w jak±¶ grubsz± sprawê, na szali której postawione mo¿e byæ ludzkie ¿ycie. Nie ucieknê, nie zostawiê tego cz³owieka na pastwê tych drani. Jak najszybciej, staraj±c siê pozostaæ niezauwa¿onym, zajmujê dogodne miejsce, by obserwowaæ kto zbli¿y siê do drzwi magazynu. Moje têtno nieco przy¶pieszy³o, jestem wrêcz na³adowany adrenalin±. Staram siê jak najciszej dobyæ broni, po czym czekaj±c w ukryciu, próbujê jak najciszej nas³uchiwaæ dalszego rozwoju wydarzeñ. ( Gdy w okolicy pojawi siê Ruen, postaram siê zakra¶æ za jego plecy, po czym wymierzê cios g³owic± w potylicê by go og³uszyæ ) Jednocze¶nie staram siê mieæ oczy dooko³a g³owy - nigdy nie wiadomo, czy kto¶ nie postanowi zaatakowaæ mnie z zaskoczenia.

MG

Nagle us³ysza³e¶ w magazynie przera¼liwy krzyk. Czy¿by zaczêli tortury i przes³uchanie bez Ruena? Wzmóg³ siê ch³odny wiatr. Powoli zaczê³o Ci doskwieraæ zimno. Przez dziurê nadal nie mog³e¶ nic dostrzec, za¶ "go¶cia" jak nie by³o, tak nie ma. Mrok ulic stawa³ siê coraz wiêkszy, bardziej przyt³aczaj±cy. Nie zauwa¿y³e¶ nawet jak s³oñce skoñczy³o sw± wêdrówkê po niebie. Ulewa dalej towarzyszy³a podniebnym rozb³yskom. Kolejne grzmoty coraz bardziej przyt³acza³y jêki dochodz±ce z budynku. S³ysza³e¶ je jeszcze przez kilka minut, a¿ te koñcu ucich³y...

Gregor
- Cholera - przeklinam w duchu, bêd±c niemal pod ca³kowit± kontrol± adrenaliny. Nie czekam d³u¿ej ani chwili. Natychmiastowo zrywam siê z kryjówki, i korzystaj±c z os³ony burzy i ciemno¶ci, biegn±c sprintem okr±¿am budynek. - Ca³e szczê¶cie ¿e zostawili swoj± broñ - my¶lê w duchu. Podbiegam do tylnych drzwi, wypatruj±c trzeciego z oprychów. ( Je¶li bêdzie ustawiony do mnie plecami, spróbujê go cicho wyeliminowaæ, je¶li mnie zauwa¿y, podejmujê otwart± walkê )

MG
Trzeciego z oprychów o dziwo... nie ma. Najwidoczniej poszed³ sobie gdzie¶. Okr±¿aj±c magazyn nie znalaz³e¶ ¿ywej duszy. Kolejne grzmoty zaczê³y trz±¶æ ziemi±. Rozgl±daj±c siê nie dostrzegasz ¿adnego cz³owieka. Nie pozostaje Ci nic innego jak chyba tam wej¶æ, prawda?

Gregor
Przez moment stojê w miejscu, próbuj±c wypatrzeæ trzeciego ze stra¿ników. Zej¶cie na dó³ jest bardzo ryzykowne. Biorê do rêki pochodnie, po czym zerkam, czy aby na pewno w ciemno¶ci nie przyczai³ siê trzeci zbir. Có¿, zbyt d³ugo czeka³em. Biorê g³êboki wdech, by choæ odrobinê zmniejszyæ niemal maksymalnie ju¿ podniesione têtno. Odk³adam pochodniê na miejsce. Spokojnym krokiem schodzê na dó³, nie skradam siê jednak, chowam równie¿ broñ do pochwy. Gdy jestem na dole, zachowujê siê spokojnie, nie wydaje z siebie ani s³owa. A nu¿ pod zas³on± ciemno¶ci, pomyl± mnie z Ruenem.

MG
Zszed³e¶ na dó³. Przed sob± widzisz omdla³ego, przywi±zanego do krzes³a mê¿czyznê, z którego klatki piersiowej sp³ywa powoli krew. Ma ogromn±,poziom± ranê ciêt±, zadan± najprawdopodobniej mieczem. Nad okaleczonym wiê¼niem wisi ¿yrandol, ze specjalnie przygotowanym aba¿urem, tak by dawa³ ¶wiat³o jedynie pod siebie. W tym wypadku tylko wiêzieñ by³ o¶wietlony. Nagle z Twojej prawicy dobieg³, niski chrapliwy g³os. - Masz? - zapyta³ tajemniczy cz³owiek. Obaj stoicie blisko siebie w zupe³niej ciemno¶ci. S³yszysz równie¿ kroki mê¿czyzny po lewej stronie, jednak ten równie¿ pozostaje w przykryciu ciemno¶ci. Trwaj±c tak przez kilka sekund w totalnym bezruchu, s³yszysz ciche kroki, cz³owieka, który wchodzi w³a¶nie na górze do magazynu i rozpoczyna zdejmowanie z siebie rynsztunku...

Gregor
- Mam - odpowiadam dono¶nym g³osem, po czym korzystaj±c z zaskoczenia osobników, b³yskawicznie wysuwam miecz z pochwy, kieruj±c g³owicê miecza w jego podbródek, maj±c nadziejê i¿ to wystarczy, by go znokautowaæ. ( Niezale¿nie od dalszego przebiegu akcji, z wyci±gniêt± broni± staje w pozycji bojowej, manewruj±c po terenie piwnicy by nie daæ siê otoczyæ napastnikom. Jestem gotów na otwart± walkê, zamierzam walczyæ bardzo agresywnie, by jak najszybciej eliminowaæ przeciwników. W pierwszej kolejno¶ci bêdê atakowa³ przeciwników którzy mog± zagroziæ wiê¼niowi. Jednocze¶nie rozgl±dam siê za mo¿liw± drog± ucieczki. )

MG
Z powodzeniem uderzy³e¶ przeciwnika w podbródek, najprawdopodobniej ³ami±c mu szczêkê. Trafiony upad³ na ziemiê zwijaj±c siê z bólu oraz wydaj±c przera¼liwy jêk, nastêpnie straci³ przytomno¶æ. Wtedy jeden z wrogów, bêd±cy na górze zacz±³ zbiegaæ po schodach. S³ysza³e¶ tupot jego stóp i d¼wiêk, który wydobywa siê podczas nag³ego wyjmowania broni z pochwy. To samo uczyni³ równie¿ przeciwnik czaj±cy siê po lewej stronie. Zd±¿y³e¶ zauwa¿yæ krótkie odbicie ¶wiat³a, na ostrzu miecza napastnika. Dziêki temu szczegó³owi mog³e¶ zlokalizowaæ jego po³o¿enie. Ruszy³ w Twoim kierunku. Rozpoczyna siê walka w zwarciu. Droga ucieczki jest zablokowana przez zbiegaj±cego po schodach mê¿czyznê.

Gregor
Poczu³em zew krwi. Cholera, odk±d wróci³em z wojny nie stoczy³em prawdziwej walki! Prze³adowany adrenalin±, z sza³em bojowym rzucam siê na przeciwnika. Trzymaj±c miecz w prawej rêce i stoj±c w pozycji bojowej, na ugiêtych nogach zbli¿am siê robi±c doskok w kierunku przeciwnika, biorê szeroki zamach i zadaje cios kieruj±c ostrze w okolice gard³a napastnika.

MG
Twój przeciwnik nie spodziewa³ siê takie obrotu spraw. Twój szybki cios, momentalnie pozbawi³ go ¿ycia. Zakrwawiony pad³ na ziemiê. To by³ Umar. Jednak w czasie tego sza³u umknê³a Ci jedna, wa¿na rzecz. Przeciwnik za Tob±, na schodach. Mê¿czyzna uzbrojony w miecz dwurêczny, zada³ ciêcie pionowe w Twoje plecy. Jego niewprawne u¿ywanie na szczê¶cie Cie nie zabi³o, ale powali³o na ziemiê. Twoje ¿ycie uratowa³a tarcza, znajduj±ca siê na plecach. Upad³e¶ na brzuch. Znalaz³e¶ siê na skraju ¶mierci, je¿eli czego szybko nie wykombinujesz, tutaj zakoñczy siê Twoja podró¿.

Gregor
Uderzenie to nadesz³o znienacka, nie mia³em szans go wybroniæ. Kurwa, jak dobrze ¿e zabra³em tê cholern± tarcze. Nie trac±c ani chwili, przeturla³em siê w kierunku przeciwnym od przeciwnika. Jak najszybciej zrywam siê na nogi, przek³adam tarczê do lewej rêki, w prawej ¶ciskaj±c miecz. Jestem w¶ciek³y. Czas to rozstrzygn±æ, jeste¶my tylko my dwaj, sam na sam. Stoj±c plecami do ¶ciany, unoszê tarczê na bezpieczn± wysoko¶æ. Ju¿ nie raz walczy³em z przeciwnikami uzbrojonymi w tak ciê¿k± broñ. U¿ycie szybko¶ci, ochrony dawanej przez tarczê oraz wywieranie presji to podstawa. Nie czekaj±c na ruch napastnika, rozpoczynam napieraæ w jego kierunku z uniesion± tarcz±, zadaj±c jednocze¶nie naprzemienne uderzenia kierowane na g³owê oraz nogi, bite z obu kierunków, tak by nie mia³ czasu zadawaæ uderzeñ. ( Gdy znajd± siê wystarczaj±co blisko, wymierzê cios tarcz±, który powinien rozbiæ defensywê po czym postaram siê go trafiæ kolejnymi uderzeniami prowadzonymi w ró¿nych p³aszczyznach )

MG
Na Twoje szczê¶cie przeciwnik po prostu nie umie pos³ugiwaæ siê broni± dwurêczn±. To tak jakby daæ orkowi ludzk± broñ. Zada³e¶ celne ciêcie w prawe kolano mê¿czyzny, nastêpnie przewróci³e¶ go swoj± tarcz±. "Rzezimieszek" zacz±³ b³agaæ o lito¶æ. Nosi³ na sobie nieznan± Ci szatê o zielonym kolorze. To by³o prawdopodobnie Ruen. - Proszê Ciê, ³askawy panie, nie zabijaj mnie! - zacz±³ krzyczeæ. Od Ciebie zale¿y co uczynisz  z pokonanym przeciwnikiem. Us³ysza³e¶ te¿ ciche pojêkiwanie mê¿czyzny na krze¶le...

Gregor
Nie zabijam go, ale nie bêdê te¿ ryzykowaæ, i¿ wbije mi nó¿ w plecy, gdy udzielê pomocy rannemu. Pochodzê do niego, i wymierzam mu potê¿nego kopniaka w twarz, by pozbawiæ go przytomno¶ci. ( Nastêpnie zamierzam podej¶æ do wiê¼nia, zapytaæ kim jest, co tu robi i jak ciê¿ki jest jego stan. ) Jednocze¶nie ca³y czas uwa¿am, czy aby na pewno ¿aden napastnik nie jest w stanie mnie obecnie zaatakowaæ, oraz pilnujê by nikt st±d nie uciek³.

MG
Uderzony w szczêkê przeciwnik, jak le¿a³ tak le¿y. Je¶li chodzi o Umara, to le¿y w jeszcze wiêkszej ka³u¿y krwi. Pozbawi³e¶ te¿ przytomno¶ci Ruena. Wszyscy le¿eli pokonani. Jednak przypomnia³e¶ sobie o jeszcze jednym wspólniku, który wcze¶niej opu¶ci³ budynek, tylnymi drzwiami.
Mê¿czyzna na krze¶le powoli umiera. Je¿eli szybko mu nie pomo¿esz to zapewne siê wykrwawi.
- Kocio³...Gared...lekarstwa... - wyj±ka³ ranny mê¿czyzna.
W tym czasie burza usta³a. Chmury ods³oni³y piêkny rogal na niebie...

Gregor
Przez wiele lat, nauczy³em siê i¿ nie mo¿na ufaæ nikomu, nawet rannemu. Upewniam siê i¿ nie ma on przy sobie broni, po czym podnoszê z ziemi miecz kowala. Zabieram rannego w sposób, w jakim nie jest w stanie zagroziæ mi atakiem z zaskoczenia. Ponownie przewieszam tarcze przez plecy, po czym powoli zmierzam razem z wiê¼niem na górê, rozgl±daj±c siê w ko³o oraz nad siebie, nie bêd±c pewnym co do po³o¿enia trzeciego z napastników. ( Gdy wydostanê siê na zewn±trz, odprowadzam rannego do znachora, oraz zawiadamiam stra¿ o incydencie )

MG
Uda³o Ciê siê wyj¶æ i odprowadziæ rannego bez problemów. Stra¿ natychmiast wyruszy³a w kierunku magazynów.

Gregor
Zawiadomi³em stra¿, powiedzia³em im wszystko co wydarzy³o siê w tamtym miejscu, z mamroczeniem wiê¼nia w³±cznie. Mam nadziejê, i¿ w ciemno¶ci oraz z za³o¿onym kapturem nie zosta³em poznany przez napastników którzy uszli z ¿yciem, inaczej mia³bym nie lada problemy w tym mie¶cie. Zmierzam w kierunku ku¼ni ze spuszczon± g³ow±, przygnêbiony tym co siê sta³o. Kto by pomy¶la³, i¿ tak to siê rozegra... Zastanawia mnie ca³y czas, co ranny chcia³ mi u¶wiadomiæ, mówi±c o kociole Gareda. Nagle dozna³em ol¶nienia. Postanowi³em zmieniæ kierunek marszu. po kilku chwilach, sta³em pod pracowni± alchemiczn±, rozgl±daj±c siê, czy aby przypadkiem nie znajdê tutaj jakiego¶ ¶ladu... ( Ca³y czas rozgl±dam siê w ko³o, gdy¿ zdajê sobie sprawê ¿e mogê byæ ¶ledzony )

MG
O tej porze pracowania alchemiczna jest zamkniêta. Nikt Cie nie ¶ledzi³, za¶ Ty stoisz przed zamkniêtymi drzwiami. Ksiê¿yc ¶wieci jasno, tote¿ ulice wydaj± sie byæ bardziej przytulne ni¿ zwykle. Wieje ch³odny, lekki wiatr. Kilku stra¿ników prowadzi do garnizonu dwóch mê¿czyzn, których oszczêdzi³e¶ w magazynie. W³a¶nie u¶wiadomi³e¶, sobie, jak wielkie ³upy ze skrzyñ i z cia³ pokonanych straci³e¶. Szczególnie t± rzecz, któr± mia³ przynie¶æ Ruen. Ciekawe co to by³o?

Gregor
- Cholera - mówiê sam do siebie - To nie tak mia³o wygl±daæ. Ale... musia³o - zag³êbiam siê we w³asnych rozterkach, rozmy¶laj±c ju¿ nad tym co siê stanie gdy, pomimo pro¶by, Nemir dowie siê, i¿ Umar jest martwy. Z opuszczon± g³ow± przemieszam uliczki dolnego miasta, z twarz± skryt± w kapturze. Teraz w tym mie¶cie nikt nie mo¿e czuæ siê bezpieczny. Bêd±c ju¿ w ku¼ni, pukam trzy razy w drzwi magazynu, po czym wchodz±c do ¶rodka, rozgl±dam siê wko³o czy aby w pomieszczeniu nie ma nikogo prócz magazyniera.
- Witaj Nemirze - mówiê zni¿onym g³osem - mam twój miecz.

MG
- ¦wietnie! - krzykn±³ nieznajomy mê¿czyzna w lekkim pancerzu z p³ytowymi elementami. Obok zauwa¿y³e¶ le¿±cego i zwi±zanego Nemira. Po chwili ¶ci±gn±³ ogromn± tarczê ze ¶ciany i wzi±³ do rêki jednorêczny topór bojowy. Przy³o¿y³ orê¿ do szyi magazyniera.
- Oddaj ten miecz, oraz ca³e swe z³oto. Od³ó¿ te¿ broñ, inaczej on zginie. - zacz±³ groziæ napastnik. Jego kolo skóry jest ciemniejszy ni¿ ludzi z Khorinis czy kontynentu. Oczy napastnika przepe³nione by³y z³o¶ci±. Postur± przypomina³ cz³owieka, który wyszed³ wtedy z magazynu. Zapewne kto¶ mu pomóg³ Ciê odnale¼æ. W stra¿y musi byæ jeszcze jeden kret. Teraz najwa¿niejsze jest to by uratowaæ Nemira i pozbyæ siê wojownika, który go zwi±za³.

Gregor
- Wygra³e¶ - odpowiadam nieznajomemu, po rzucam broñ na ziemiê. Oddaje mu równie¿ miecz Lorenzo, po czym oddalam siê na bezpieczn± odleg³o¶æ - Czego ode mnie chcesz? - pytam by zaj±æ go w jaki¶ sposób, gdy¿ doskonale znam odpowied¼. Ca³y czas spogl±dam kantem oka, jak blisko szyi magazyniera jest broñ napastnika.

MG
- Kapitalnie, teraz odsuñ siê pod ¶cianê. - odpowiedzia³ spokojnym g³osem. Wskazuj±c tarcz± ¶cianê najdalej oddalon± od drzwi. Trzymaj±c nadal topór przy szyi zak³adnika, na oko³o dziesiêæ centymetrów obserwuje Twój ruch. - Chcê tylko ten egzemplarz owego orê¿a. Widzisz, nie jest to zwyk³y miecz. - zacz±³ mówiæ nieznajomy. Czeka jednak a¿ odsuniesz siê od wej¶cia i staniesz pod wskazan± przez niego ¶cian±.

Gregor
Udaj±c pos³usznego, zerkam pod ¶cianê, po czym wykonuj±c kilka spokojnych kroków, stajê w wyznaczonym miejscu. Próbujê zaj±æ go rozmow±, obserwujê jednocze¶nie ka¿dy jego ruch. ( Gdy napastnik znajdzie siê w bezpiecznej odleg³o¶ci od wiê¼nia, a jednocze¶nie odpowiednio blisko mnie, je¶li bezie akurat czym¶ zajêty wycelujê w jego g³owê ciê¿k± sakiewk±, po czym jak najprêdzej podniosê z pod³ogi mój miecz, i stanê pomiêdzy nim a wiê¼niem )

MG
Stan±³e¶ daleko od swego orê¿a. I w tym momencie napastnik zacz±³ biec z impetem i z³o¶ci± w Twoim kierunku. Próbuje zaatakowaæ Ciê swym toporem. Nie jeste¶ w stanie okre¶liæ jakie ciêcie zada. Je¿eli ruszysz w jego kierunku, ten natychmiast mo¿e zas³oniæ siê sw± tarcz±.

Gregor
Nosz kurwa twoja maæ! - krzyczê w kierunku napastnika, po czym zaczynam biec w kierunku mojej prawej strony. Jest to ¶wiadomy zabieg - tarcza trzymana przez niego w lewej rêce, nie pozwala mu zaatakowaæ mnie z kierunku w którym biegnê. Staraj±c siê utrzymaæ bezpieczny dystans, ciskam w niego sakiewk± pe³n± monet, po czym szukam w okolicy broni/staram siê podnie¶æ mój miecz.

MG
Twój rzut sakw± pieniêdzy zosta³ odbity tarcz± przez przeciwnika, ale da³o Ci to czas by dobiec do Twojego miecza. Podnios³e¶ go i... chwile potem podbieg³ do Ciebie wróg, niemal ¶cinaj±c Ci g³owê, jednak zd±¿y³e¶ odskoczyæ. Jeste¶cie w odleg³o¶ci oko³o 3 metrów od siebie, a przeciwnik ponawia natarcie.

Gregor
- Teraz zdechniesz ¶mieciu - odpowiadam, zachowuj±c jednak rutynowy spokój. Uskakuje przed natarciem, cofaj±c siê po linii sko¶nej w prawo. Staram siê walczyæ asekuracyjnie, kontroluje dystans oraz próbujê kontr± trafiæ w d³oñ przeciwnika dzier¿±c± topór.

MG

Przeciwnik, równie¿ bieg³y w walce unika i blokuje Twoje ciosy na zmianê. W pewnym momencie wytr±casz mu topór z prawej rêki. Jednak, ten szybkim natarciem tarcz± to samo czyni z Twoj± broni±. Wasza broñ le¿y od was oko³o metr-dwa, za¶ wy jej pozbawieni stoicie naprzeciw siebie. W tym samym momencie wbiegaj± stra¿nicy miejscy. Przeciwnik podda³ siê.
Zeznania Nemira oczy¶ci³y Ciê z zarzutów. Magazynier dowiedzia³ siê o zdarzeniach, które mia³y miejsce w porcie.
- Dziêkujê, odzyskanie tego miecza, wiele dla mnie znaczy³o, jednak nie mogê zap³aciæ Ci 200 z³otych monet. Jestem sk³onny daæ Ci jedynie 100. Umar nie ¿yje... - podziêkowa³ Ci Nemir, zawiedziony tym, ¿e pozbawi³e¶ ¿ycia akurat mê¿czyznê, który mia³ je zachowaæ..
To koniec, zadanie wykonane, mo¿esz wróciæ do swojego domu.


PODSUMOWANIE:
+ 2 PN
+ 1 Miecze Jednorêczne
+ 2 Parowanie Tarcz±
+ 1 Si³a
+ 100 SZ


Im d³u¿ej siê ¿yje, tym bardziej dostrzega siê, ¿e na ¶wiecie nie ma nic poza bólem, cierpieniem i pustk±. Dlatego, stworzê now± rzeczywisto¶æ.

Offline

 

#2 2014-02-23 12:31:02

 Gregor

Mistrz Gry

Zarejestrowany: 2014-02-01
Posty: 79
Punktów :   

Re: Gregor - Miecz dla Nemira

Zacnie to wysz³o w ca³o¶ci Oby nastêpne Questy by³y równie ciekawe, oraz nie zagra¿a³y mojemu ¿yciu lub zdrowiu No ale czego siê nie robi dla przygody...


,,Uprzedza³em Ciê, ¿e sikanie pod wiatr bywa op³akane w skutkach. (...) Tym razem wysika³e¶ siê na tornado."

Offline

 

#3 2014-02-26 15:42:25

 Arathorn

G³ówny Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-31
Posty: 157
Punktów :   

Re: Gregor - Miecz dla Nemira

Nastêpnym razem mo¿e uda mi siê Ciebie u¶mierciæ


Im d³u¿ej siê ¿yje, tym bardziej dostrzega siê, ¿e na ¶wiecie nie ma nic poza bólem, cierpieniem i pustk±. Dlatego, stworzê now± rzeczywisto¶æ.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.030 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.analityka.pun.pl www.pa-forum.pun.pl www.16jdshpiorun.pun.pl www.finans2010.pun.pl www.lagownia.pun.pl