Ty tworzysz historiê ¶wiata Gothic...
W lesie czyha wiele niebezpieczeñstw, lecz wed³ug starej maksymy kto nie ryzykuje - ten nie zyskuje. Z tego te¿ za³o¿enia wyszed³ Reinghrat wybieraj±c siê w okolice Klasztoru Innosa.
- Cholera, to by³o w które¶ ze skradzionych ksi±g... Traktaty o mocy, która jest mi niezbêdna - Rozmy¶la³ bard rozgl±daj±c siê na wszystkie strony - Runy albo za silnie reaguj± z moj± rêk± albo nie mogê ich aktywowaæ przez Opoñczê. Potrzebujê alternatywy i pamiêtam, ¿e gdzie¶ o tym czyta³em... A gdzie szukaæ czego¶ zwi±zanego z magi±? Oczywi¶cie gdzie¶ w tych okolicach. Na pewno jaki¶ mag ognia mia³ tu jak±¶ kryjówkê, w której o ile nie wpadnê na Cieniostwora to odnajdê to czego szukam - Ksiêgi Pradawnych - Rozmy¶la³ dalej po czym dotar³o do niego, ¿e nikt rozs±dny nie zostawi³by czego¶ tak cennego - Albo przynajmniej jakie¶ wskazówki... - Pocieszy³ siê zbli¿aj±c siê do krawêdzi znad której widaæ ju¿ by³o Klasztor.
Przykucn±³ na chwilê by ¶ci±gn±æ lutniê z pleców i sprawdziæ jej nastrojenie. Po kilku d¼wiêkach doszed³ do wniosku, ¿e brzmi idealnie. No, mo¿e nie idealnie ale taki rupieæ lepszych odg³osów nie wyda. Wsta³ wiêc i przygrywaj±c delikatn± melodiê znanego wszystkim ¶piewaka Shergara. Tekst powtarza³ tylko co jaki¶ czas, gdy¿ na trze¼wo pamiêæ jego bywa³a zawodna. Przez wiêkszo¶æ czasu nuci³ do melodii i pada³y tylko pojedyncze zwroty o "szczelistych wie¿ach" i innych dziwnych wyra¿eniach, które przysi±g³ sobie, ¿e pamiêta. Gra nie przeszkadza³a mu nazbyt w rozgl±daniu siê za pojedynczymi jaskiniami czy wej¶ciami, których normalnie nikt by nie zauwa¿y³.
Offline
Gregor
Okolice klasztoru zdecydowanie nie s± wymarzonym obszarem do podró¿y, liczne g³azy i nierówno¶ci terenu oraz wystaj±ce korzenie skutecznie sprawiaj±, i¿ wêdrówka têdy jest mêcz±ca i niewygodna, tote¿ Reinghrat wielokrotnie potyka, cudem unikaj±c przewrotki. Có¿, gra na lutni sprawia, i¿ jeszcze ciê¿ej jest mu patrzeæ pod nogi. Okolica jest spokojna, a widoki jeziora otaczaj±cego ska³ê klasztorn± - malownicze. Có¿, dla takiego artysty jak Reinghrat, z pewno¶ci± by³oby to znakomite miejsce, by szukaæ natchnienia do kolejnej ballady - by³oby, gdyby nie fakt, i¿ jest on zajêty poszukiwaniami. Niestety, przez d³u¿szy czas gdy spaceruje on wko³o tych¿e okolic, nie jest on w stanie wypatrzyæ ¿adnej jaskini. Okolice te, s± niesamowicie zaro¶niête licznymi krzewami, które skutecznie zas³aniaj± potencjalne wej¶cia do jaskiñ. Mo¿na rzec wiele rzeczy o tych miejscach, jakkolwiek bowiem by nie patrzeæ, nie jest ³atwo odnale¼æ tutaj cokolwiek. Niebo jest niemal bezchmurne tego¿ dnia, jednak b³oto powsta³e po wczorajszej ulewie niesamowicie irytuje, jako¿ brodz±c w nim, zdarza siê, i¿ bard ze¶lizguje siê z niewielkich wzniesieñ. Przed Reinghratem jeszcze gorsze nierówno¶ci, lepiej wiêc, by w trosce o w³asne uzêbienie przesta³ pogrywaæ na lutni...
Offline
Podziwiaj±c widoki i bujn± florê, która mo¿e skrywaæ za sob± wiele ciekawych rzeczy bard szarpn±³ kilka ostatnich d¼wiêków nim za³o¿y³ lutniê na plecy. Nie zrobi³ tego ze wzglêdu na chwianie siê i wyginanie siê ca³ym cia³em by utrzymaæ równowagê - po prostu piosenka siê skoñczy³a. Chwila... "mo¿e skrywaæ wiele ciekawych rzeczy". Reinghrat teatralnym ruchem uderzy³ siê w czo³o w momencie gdy zrozumia³, ¿e poszukiwanie w ten sposób nie ma prawie szans powodzenia. Z drugiej strony g³askanie wzniesieñ i wielkich ska³ nie brzmi za dobrze...
- Psia maæ... A buty czy¶ci³em przed wyruszeniem w drogê by ksiêgi ujrza³y mnie w ca³ej swej okaza³o¶ci. A mo¿e to ja mia³em tak ujrzeæ ksiêgi? Cholera! Bez wódki siê nie obêdzie - Przeklina³ w my¶lach zbli¿aj±c siê do ska³. Wyci±gn±³ lew± rêkê i zbli¿y³ j± do kamieni. Mia³ zamiar tak wêdrowaæ, przy ka¿dym zas³oniêtym miejscu - W przypadku iluzji Opoñcza ujawni fragment prawdy, a w przypadku cieniostwora utrata d³oni nie bêdzie tak dotkliwa - Rozmy¶la³ id±c dalej ze skwaszon± min±.
Offline
Dorian
Na nic zda³o siê sprawdzanie ska³. ¯adnego wej¶cia nie by³o. Jedynie jeszcze wiêcej b³ota znajdowa³o siê pod ska³ami. Po chwili da³o siê us³yszeæ odg³os rozmowy jakie¶ dwadzie¶cia metrów od miejsca, w którym to Reinghrat szuka³ jaskini.
- I wtedy powiedzia³, ¿e... - g³os urwa³ siê na moment - A ten to przepraszam bardzo czemu te ska³y tak obmacuje? - spyta³ jeden z mê¿czyzna swego towarzysz wskazuj± palcem na barda.
- Ka¿dy lubi co innego. Mo¿e jaka¶ dziewka mu nie da³a to chocia¿ na kamieniach sobie pou¿ywa. - za¶mia³ siê drugi z mê¿czyzn po czym obaj wybuchnêli ¶miechem.
Obydwaj byli rezydentami klasztoru. Wskazywa³y na to szaty, w które byli odziani.
- Golnij sobie Drega. Sam pêdzi³em. - wyj±³ spod szaty butelkê z prze¶wituj±cym p³ynem wewn±trz - Poogl±damy tego dziwaka, bo ile¿ mo¿na siedzieæ przy tych ksiêgach. - doda³ wyjmuj±c drug± flaszkê.
Magowie usiedli na suchym pod³o¿u co i raz popijaj±c tajemniczy trunek.
Offline
- Psia maæ! Tak jak my¶la³em... - Przekl±³ swe dzia³ania w my¶lach na raz wstaj±c i otrzepuj±c siê z nadmiaru brudu (Jego sta³a dawka jest dozwolona w ka¿dym zak±tku ¶wiata ponoæ). Przek¿ywi³ siê kilka razy by ul¿yæ swoim plecom. Strzeli³ jeszcze z palców, po czym ju¿ w pe³nej postawie zbli¿y³ siê do magów.
- Witajcie mo¶ci magowie. Przyznacie, ¿e faktura i sk³ad ska³ w pobli¿u jest fascynuj±cy. Wiêkszo¶æ to naturalne odrzuty, a czê¶æ zapewne zosta³a nawieziona. £atwo poznaæ po wyp³ukanych ¶ladach wapna - Powiedzia³ dumnie zbli¿aj±c siê jeszcze bli¿ej, tak blisko by wyczuæ woñ trunku w powietrzu - W koñcu na co¶ przyda³a siê akademia... - Wspomnia³ bez zbêdnego sentymentu lata spêdzone na nauce... Choæ mo¿e lepiej wspomina³ wieczory w karczmach.
- Có¿ to za trunek? Mo¿na? - Zapyta³ dostojnie gestykuluj±c chêæ skosztowania zawarto¶ci butli. Na dworze nigdy siê to nie przyda³o, lecz by sprawiæ dobre wra¿enie na magach... Och! A propos dobrych manier - Bernard, m³ody naukowiec, poszukiwacz wiedzy wszelakiej.
Offline
Dorian
M³odzi adepci popatrzyli na siebie z lekkim niedowierzaniem. "Co to za dziwak?" pomy¶la³ sobie Drega bior±c g³êboki ³yk i skrzywi³ siê po chwili.
- Al... Albert. Nowicjusz. - zaj±ka³ siê jeden z magów wrêczaj±c Reinghratowi swoj± butelkê.
- Drega. Mag i... mag. - przedstawi³ siê drugi nadal bêd±c w szoku.
Nie dowierzali, ¿e istniej± wariaci badaj±cy ska³y.
- Uwa¿aj. To nie jest sok z jagód. - ostrzeg³ Albert gro¿±c palcem.
To nie by³ byle jaki trunek. Bimber prosto ze starych piwnic klasztoru. Nikt tam ju¿ dawno nie zagl±da³, tak wiêc obydwaj mê¿czy¼ni postanowili wykorzystaæ opuszczone pomieszczenie dla swych potrzeb. Jednakowo¿ bard nie wiedzia³, jak mocny jest wyrób, który dzier¿y³ w d³oni. Drega upi³ kolejny du¿y ³yk i odczuwa³ ju¿ moc tego¿ napoju z rodziny wyskokowych.
Offline
- Zatem doceniam wasz± hojno¶æ - Powiedzia³ Reinghrat przechylaj±c flaszkê tak, by w odpowiednim momencie byæ w stanie odci±gn±æ j± od ust. Wola³ nie ryzykowaæ wypicia ca³ej samemu. Mia³ ju¿ niez³y plan w zanadrzu. Po opuszczeniu butelki i przekazaniu jej w dalszy obieg pokrêci³ g³ow± dysz±c.
- To ma moc. I to lubiê... - Mrukn±³ niby do siebie u¶miechaj±c siê od ucha do ucha. Przysiad³ tu¿ obok nich z nadziej± na kolejny ³yk. W³a¶ciwie to liczy³ na ich picie. Wiadomo¶ci z klasztoru piechot± nie chodz± a mo¿e i co¶ ciekawszego siê dowie. A mo¿e nawet o poszukiwanych Ksiêgach.
- Swego czasu zajmowa³em siê badaniami nad przekszta³caniem zwyk³ych minera³ów w magiczn± rudê. S³ysza³em, ¿e robicie z niej te swoje runy. Podobno komu¶ uda³o siê opracowaæ metodê, ale to tylko pog³oski. A mo¿e kolejn± turê? - Zapyta³ sugeruj±c ruchem d³oni butelkê.
Offline
Dorian
Albert odebra³ swoj± w³asno¶æ i od razu z niej skorzysta³. Ponownie uwidoczni³ siê grymas wstrêtu na jego twarzy. Poda³ flaszkê bardowi i rzek³ z dum±:
- Sam pêdzi³em przyjacielu. Planujê wprowadziæ to na lokalny rynek, bo czujê, ¿e to mo¿e odnie¶æ sukces. - bekn±³ bez wahania podnosz±c rêkê na znak przeprosin.
Drega wzi±³ dwa przesadnie du¿e ³yki i w mig od³o¿y³ butelkê na bok k³ad±c siê i przymykaj±c delikatnie oczy. Na jego twarzy pojawi³ siê szczery u¶miech. Widaæ trunek zacz±³ dzia³aæ.
- A ty co? Ju¿? Nie rób mi wstydu! - rzek³ z lekka poirytowany Albert. - Runy? Mój drogi Bernardzie, nasze sekrety nie wychodz± poza mury klasztoru. Przykro mi. - oznajmi³ mag wyci±gaj±c rêkê po butelkê.
Rozleg³ siê gromki ¶miech Drega, który pocz±³ przyklaskiwaæ i nuciæ co¶ pod nosem. Zdezorientowany Albert podrapa³ siê po czuprynie my¶l±c czy przypadkiem nie przesadzi³ z moc± swego wyrobu.
Offline
- Och... Nowicjuszowi po ³bie a mag zaraz wy¶piewa wszystko. Albo odwrotnie... Upiæ Drega do koñca i zabiæ a z jego skóry zrobiæ strój, potem wej¶æ do klasztoru w jego skórze jak gdyby; Cholera skup siê! - Zgani³ sam siebie w my¶lach po czym chwyci³ za butlê i upi³ delikatny ³yk coby starczy³o jeszcze, po czym poda³ j± w dalszy obieg.
- W to nie w±tpiê. To mo¿e jeszcze jedn± kolejkê? Za klasztorne sekrety! - Powiedzia³ energicznie wznosz±c rêkê - S³ysza³em te¿, ¿e macie bibliotekê, z której wszystkich ksi±¿ek nie pomie¶ci³aby nawet s³ynna Esmeralda - Wspomnia³ o wa¿nym fakcie licz±c, ¿e przekona choæ delikatnie do siebie Alberta.
Ostatnio edytowany przez Reinghrat (2014-03-07 14:49:33)
Offline
Dorian
- Nie, nie przyjacielu. Za godzinê muszê byæ o ¶wie¿ym umy¶le, bo kolejnego nowicjusza przyjmuj±,a tak siê sk³ada, ¿e ma byæ on pod moj± opiek±. - rzek³ Albert powa¿nie unosz±c rêce w ge¶cie bezradno¶ci.
Drega zaprzesta³ klaskania i podniós³ siê po czym chwiejnym krokiem przeszed³ kilka metrów i ponownie wyl±dowa³ na ziemi.
- Niepotrzebne go namawia³em. Biedak nawet ¶niadania nie zjad³. - t³umaczy³ mag krêc± g³ow± z niezadowoleniem.
Tak¿e wsta³ i podszed³ do le¿±cego nowicjusza próbuj±c podnie¶æ go z ziemi. Na nic jego wysi³ek. Pijany towarzysz by³ zbyt ciê¿ki. Albert spojrza³ na Reinghrata i przywo³a³ go kiwniêcie g³owy, aby ten wspomóg³ go przy doprowadzaniu nowicjusza do porz±dku.
S³oñce zasz³o kompletnie, a niebo znów by³o zachmurzone. Czy¿by kolejna ulewa?
Offline
- Pewny¶? Mag przychodzi w takim stanie? Mo¿e zabiorê go do siebie, a potem sam przyjdzie? Jak siê obudzi i doprowadzi do stanu gdy jego postawa bêdzie wyprostowana a poruszanie siê na dwóch koñczynach stanie siê mo¿liwe oraz to, ¿e z ust wydobêdzie siê co¶ przypominaj±ce ludzk± mowê a do tego brzmi±c± jak co¶ sensownego ni¼li be³kot zarzynanego desk± goblina, który rozkoszuje siê rozgrzanym prêtem w ¿yciu... Wtedy nie narobi wstydu przed m³odymi adeptami. Ale decyzja nale¿y do Ciebie... - Powiedzia³ na prawie jednym wdechu, wiêc ostatnie s³owa zabrzmia³y bardzo cicho i ma³o wyra¼nie. Bard bez skrêpowania podszed³ i pomóg³ z³apaæ Drega.
- I tak dobrze, i tak dobrze. Mo¿e uda mi siê dostaæ do ¶rodka i powêszyæ... Albo wyci±gnê co¶ jak ten ¿ywy przyk³ad trupa siê choæ trochê przebudzi - Knu³ w my¶lach u¶miechaj±c siê delikatnie ze wzglêdu na durny wygl±d maga w takim stanie.
Offline
Dorian
Wraz z Reinghartem podnie¶li w koñcu biednego Drega.
- Nie ma takiej mo¿liwo¶ci. Ja jestem w pe³ni ¶wiadom swych s³ów i czynów przyjacielu. - odpowiedzia³ serdecznie siê u¶miechaj±c. - Po³ó¿my go tam. Pole¿y sobie pod zdrowym, a¿ w koñcu dojdzie o w³asnych si³ach do klasztoru. Czêsto tak robili¶my. - doda³ po chwili wskazuj±c ruchem g³owy miejsce pod jednym z drzew dziesiêæ metrów dalej.
Kiedy ju¿ podeszli do wcze¶niej wskazanego miejsca, Drega w mig znalaz³ siê na miêkkiej, zielonej trawie oparty o konar drzewa.
- Dziêki ci Bernardzie. Z chêci± zaprosi³bym ciê do klasztoru, gdzie zobaczy³by¶ wiele arcyciekawych ksi±g, run oraz zapisków, ale sam widzisz... - urwa³ i podrapa³ siê po g³owie wyra¼nie nad czym¶ rozmy¶laj±c. - Nie. Nie da rady. - dokoñczy³ po krótkim namy¶le kiwaj±c g³ow± z lekkim niezadowoleniem.
Offline
- Na pewno nie ma ¿adnego sposobu? Nie to, ¿e tak interesuje mnie recepta na twój pyszny wyrób. Skoro nic siê nie da z tym zrobiæ to idê poszukaæ inspiracji do mojej nowej ballady - Powiedzia³ wyra¼nie wzrokiem wywieraj±c presjê na magu. Niby to powoli ¶ci±ga³ lutniê przygrywaj±c z lekka kilka d¼wiêków.
- Cholera jak siê nie zgodzi... To zawsze zostaje ten tutaj. Klucz do zamka tajemnic wszelkich ludzi zosta³ ju¿ przekrêcony w jego przypadku - Pomy¶la³ spogl±daj±c na chwilê na wiotkie cia³o zsuwaj±ce siê od ka¿dego podmuchu wiatru po trawie.
- Dawaj Albercie idziemy na wino, niechybnie brakuje tam nas - Zacz±³ nuciæ pod nosem znan± w jego stronach melodiê. Nie raz i nie dwa przekonywa³a ona ludzi do wspólnego spo¿ycia w ilo¶ciach na pewno nie umiarkowanych.
Offline
Dorian
- Zbesztaliby mnie za przyprowadzenie niezapowiedzianego wcze¶niej go¶cia. Najwy¿si nie toleruj± tego typu incydentów. - t³umaczy³ Albert znów drapi±c siê po g³owie i spogl±daj±c co chwila na siedz±cego pod drzewem Drega.
Albert zauwa¿y³ pewien zawód na twarzy Reinghrata. Mia³ szczere chêci, aby oprowadziæ barda po klasztorze, lecz jego zwierzchnicy byli stanowczy. Wierni byli zasadom od lat panuj±cym w ¶wi±tyni magów ognia.
- Zrozum, mam obowi±zki. Muszê wprowadziæ nowych adeptów. - rzek³ z przejêciem i pewnym zawahaniem. - Czêsto bywam w mie¶cie. Jutro po po³udniu znajdziesz mnie w kuternodze. - poklepa³ Reinghrata w przyjacielski sposób po ramieniu.
Po chwili znów spojrza³ na pijanego nowicjusza i pokiwa³ g³ow± z ¿alem. "Lata praktyk i bêdzie jak tur" pomy¶la³ sobie mag.
- Bywaj Bernardzie. Zaprawdê porz±dny z ciebie cz³owiek. - u¶cisn±³ barda z do¶æ du¿± si³±.
Skin±³ raz jeszcze g³ow± spokojnym krokiem ruszy³ w stronê klasztoru.
Offline
- Bywaj! - Wrêcz wrzasn±³ do odchodz±cego Alberta. Przysiad³ tu¿ przy tym ludzkim baniaku nape³nionym gorza³k± w wystarczaj±cym do zachowania nietrze¼wo¶ci stanie.
- Dobroduszny... To dobrze, z niego te¿ na pewno bêdzie po¿ytek - Reinghrat planowa³ ju¿ kolejne posuniêcia w celu zdobycia Pradawnych Ksi±g. Lecz jego pierwsze ¼ród³o le¿a³o tu¿ przed nim...
- Hej! Dereg, obud¼ siê! - Bard po upewnieniu siê, ¿e nie ma nikogo w okolicy zacz±³ delikatnie go wybudzaæ. Tak by nie otrze¼wia³ mu umys³ zbytnio lecz by by³ w stanie otworzyæ swoj± zapijaczon± gêbê i odpowiedzieæ na jego pytania - Najwy¿szy Mag siê pyta³ gdzie zosta³y Ksiêgi Pradawnych, Ej! Dereg, Dzie³a Pradawnych. Gdzie s±? - Przemawia³ do niego pó³g³osem. Co chwila rozgl±da³ siê nerwowo by sprawdziæ, czy kto¶ nie zbli¿a siê zbytnio - No dawaj szybko bo bêdzie kara...
Offline
Dorian
- Wie..eesz ¿e ja-a... - zamamrota³ pod nosem Drega bek±jac dwa razy przy okazji. - Ja cie szanuje. Wgóle jej nie doetykaem. Nie. - b±kn±³ nieco g³o¶niej.
Podniós³ rêkê do góry i pomacha³ w kierunku barda ¶miej±c siê przy tym g³upkowato. Ilo¶æ alkoholu spo¿yta przez Dregê nie by³a ma³a, lecz nie by³a tak¿e przesadnie du¿a. Widaæ by³o, i¿ Albert przesadzi³ z moc± swego trunku.
Nagle zaczê³o delikatnie kropiæ. S³oñce od paru dobrych minut by³o zas³oniête przez ciemne chmury. Zawia³ delikatny, zimny wiatr od wschodu. Sekundy pó¼niej rozpada³o siê nieco mocniej. Koszula barda coraz to bardziej przemaka³a. B³ysnê³o co¶ na niebie. To ju¿ czwarty dzieñ pod rz±d kiedy to ulewa nawiedza³a okolicê klasztoru. Drega wzdrygn±³ siê, gdy poczu³ ch³odny wiatr na swym ciele. Podniós³ rêkê ponownie i wskaza³ na niebo.
- Deszcz. - rzek³ krótko znów szczerz±c swoje ¿ó³te, niezbyt zadbane zêby.
Offline
- Cholera... Jak tak dalej pójdzie to bêdê musia³ go zawiesiæ na paszcz± cieniostwora czy co¶... Biedne stopy tego, który powiedzia³, ¿e mój g³os jest porównywalny z wyciem kretoszczura, Beliarze miej go w opiece - Rozmy¶la³ nad ró¿nymi sposobami jak zmusiæ go do wylania wszystkich swych sekretów - Cholera jeszcze zaczê³o padaæ. Dobrze, ¿e lubiê deszcz bo jeszcze bym... Cholera! Toæ ja deszczu nienawidzê! Jest taki rytmiczny albo nierytmiczny, taki ci±g³y, taki mokry i taki inspiruj±cy... Najlepsze ballady napisa³em podczas deszczu, wiêc mo¿e jednak go lubiê - Kolejne my¶li wêdrowa³y gdzie¶ po bezdro¿ach umys³u Reinghrata gdy ten trz±s³ delikatnie magiem.
- Mia³o nie padaæ! A pada! Arcymag dostanie szewskiej pasji jak nie powiesz gdzie zosta³y KSIÊGI PRADAWNYCH. Mia³e¶ powiedzieæ. Obiecywa³e¶. Na prawdê - Powtarza³ co chwila trzês±c go tylko lew± rêk± gdy¿ prawa mu zdrêtwia³a od tego wszystkiego.
Offline
Dorian
Rozpada³o siê na dobre. Deszcz by³ na tyle intensywny, ¿e ogranicza³ w ma³ym stopniu widoczno¶æ. Drega roze¶mia³ siê g³o¶no. Widaæ zjawisko deszczu by³o mu bliskie.
- Pada! Haha! - wykrzycza³ nowicjusz wystawiaj±c jêzyk w celu ³apania kropel.
Kiedy bard zacz±³ potrz±saæ mê¿czyzn±, ten z³apa³ jego d³oñ i odci±gn±³ od swego ramienia nadal ciesz±c siê ulew±. Nie reagowa³ ju¿ na s³owa Reinghrata. Czy¿by wytwór Alberta by³ czym¶ wiêcej, ani¿eli tylko alkoholem? Ponownie b³ysnê³o co¶ na niebie, a po chwili rozleg³ siê potê¿ny grzmot. Wydawa³o siê to niemo¿liwym, lecz rozpada³o siê jeszcze bardziej. Wszêdzie ka³u¿e i b³oto. Jednakowo¿ nowicjusz jeszcze bardziej uradowany podniós³ siê i zacz±³ ³apaæ krople deszczu czerpi±c z tego ogromn± przyjemno¶æ. Wydawa³oby siê, i¿ nie by³o jakiegokolwiek dostêpu do jego umys³u, ¶wiadomo¶ci.
Offline
- Cholera... To do niczego nie wiedzie... - Reinghrat podszed³ do maga i przeszuka³ go. Tak, przeszuka³ - tak po prostu. Mia³ nadziejê znale¼æ zwój b³yskawicy czy czego¶ podobnego. Po odebraniu wszystkich jego dóbr mia³ zamiar... No w³a¶nie, co teraz? - Cholera! Nie mam wiêcej wódki ani nic ciê¿kiego. Ale co¶ twardego by go tylko og³uszyæ. Po co zabijaæ od razu, bêdzie potrzebny potem.
Plan by³ prosty: zaj¶æ go tak by nie odwróci³ siê gdy zostanie z³apany po czym przy³o¿yæ mu z ca³ej si³y metalow± Opoñcz± w potylicê. Na uniwersytecie tak go uczono - "Nie daj siê tam trafiæ. O tu. Obok. Obok. O tu". Tak s³owa wyk³adowcy anatomii o w±tpliwym zdrowiu psychicznym zapamiêta³ bard.
Offline
Dorian
Kiedy nowicjusz oberwa³ w g³owê metalowym przedmiotem, w mig znalaz³ siê na ziemi. Tym razem w pe³ni nieprzytomny. Nowicjusz mia³ przy sobie jedynie klucze oraz trzy sztuki z³ota. Od razu widaæ by³o, i¿ nie pochodzi z bogatego rodu.
W pewnym momencie da³o zauwa¿yæ siê kilka migniêæ trzydzie¶ci metrów od miejsca, w którym sta³ Reinghrat. Dopiero teraz da³o siê zauwa¿yæ oko³o dwumetrowy otwór w skale. Prawdopodobnie by³a to jedna z jaskiñ tak bardzo poszukiwanych przez barda. Dziwne, ¿e dopiero w trakcie tak intensywnej ulewy ukaza³o siê wej¶cie do jaskini. Chwilê potem rozniós³ siê dono¶ny odg³os skowytu, lecz ciê¿kie do zidentyfikowania by³o ¼ród³o tego¿ d¼wiêku. Jedno by³o pewne. Owo ¼ród³o by³o coraz to bli¿ej.
Offline