Ty tworzysz historiê ¶wiata Gothic...
- Nie wpuszcz± Ciê do Górnego Miasta. Ostatnio nie wpuszczaj± wielu ludzi. - zacz±³ Nemir, zak³adaj±c dosyæ ³adny, skórzany p³aszcz. Schowa³ broñ do plecaka i wyszed³.
- Chod¼, towarzysz mi do bramy Górnego Miasta. Uwa¿am ¿e potrzebujê ochrony, wojowniku. - powiedzia³ Nemir, wrêczaj±c Ci piêædziesi±t z³otych monet. Musia³ jak najszybciej zanie¶æ orê¿ do Paladynów.
Offline
- Pewnie - odpowiadam Nemirowi, po czym zrywaj±c siê z siedzenia, poprawiam pas z mieczem i podnoszê sw± tarczê, ponownie przewieszaj±c j± przez plecy - Je¶li nie masz nic przeciwko, mo¿emy potem zago¶ciæ do karczmy ,,Pod Kuternog±". Oczywi¶cie ja stawiam - dopowiadam, ¶miej±c siê - Chcia³bym, by¶ opowiedzia³ mi wiêcej o tym mieczu. Jestem ciekaw. Swoj± drog±, mam tam równie¿ pewn± sprawê do za³atwienia - dodajê, po czym spokojnym krokiem podchodzê do drzwi - Zatem, wyruszamy?
Offline
Uszanowanie gospodarzom! U którego z was dostanê dobry nó¿ my¶liwski? - Przesz³am do konkretów, gdy tylko zbli¿y³am siê do pracuj±cego przy kowadle Mario. Nie chcia³am mu zbytnio przeszkadzaæ, ale zupe³nie nie orientowa³am siê, który z rzemie¶lników zajmuje siê handlem tudzie¿ wyrobem sztyletów i krótkich ostrzy u¿ytkowych. Nic w tym zreszt± dziwnego - by³am pod "¦wietlistym Kowad³em" pierwszy raz i, choæ przechodzi³am ko³o ku¼ni prawie codziennie, nie wiedzia³am o niej nic, nie licz±c mo¿e tego, ¿e pracowa³o tam kilku ró¿nych fachowców. Wcze¶niej zaopatrywa³am siê na targu miejskim - przystêpna cena bardzo zachêca³a do zakupów, jednak wszystkie ostrza, które tam kupi³am nie wytrzyma³y zbyt d³ugo. Postanowi³am kupiæ wreszcie co¶ porz±dnego, a skoro Bosper odes³a³ mnie tutaj, uzna³am, ¿e warto spróbowaæ.
Ostatnio edytowany przez Addien (2014-03-02 17:35:19)
Offline
Gregor
- Witaj - odrzek³ do ciebie Mario, nie przestaj±c kuæ ¿elaza - Nemir! Obs³u¿ nasz± klientkê! - rzek³ podwy¿szonym g³osem, do przebywaj±cego na zapleczu magazyniera - Ju¿ siê robi, panie Mario! - odpowiedzia³ Nemir, po czym jak najprêdzej popêdzi³ w twym kierunku, by dowiedzieæ siê, po có¿ przyby³a¶ do ku¼ni. - Witaj pani, zw± mnie Nemir. Có¿ to sprawi³o, i¿ raczy³a¶ odwiedziæ nasze progi? Poszukujesz dobrej broni, b±d¼ trwa³ego pancerza? Nie wa¿ne czego szukasz, u nas na pewno to znajdziesz - rzek³ Nemir, w jego g³osie wyczu³a¶ jednak pewne zw±tpienie, jakoby nie by³ przekonany do tego sposobu rozmowy klientem. Có¿, tutaj nie on jest on my¶lenia, jedynie wykonuje polecenia. Odnosisz wra¿enie, i¿ atmosfera w ku¼ni jest napiêta.
Offline
- Potrzebujê no¿a my¶liwskiego. Ostry i twardy, musi nadawaæ siê do ¶ci±gania futer i skórowania. Dobrze, gdyby by³ do¶æ wytrzyma³y, by poradziæ sobie z pazurami – moje ostatnie ostrze wyszczerbi³o siê na ko¶ci – Prowadz±c wywód przed Nemirem, zauwa¿y³am k±tem oka Bospera, który zamkn±³ swój sklep i ruszy³ w kierunku portu. Choæ wcze¶niej by³am prze¶wiadczona o tym, ¿e felczer ma umówione spotkanie w swoim zak³adzie, teraz szybko zrewidowa³am swoje pogl±dy. Postanowi³am go ¶ledziæ. - Je¶li macie co¶ takiego na stanie, naszykuj to proszê, a ja zaraz zg³oszê siê z zap³at± po odbiór. W³a¶nie wróci³am z zakupów i moja sakiewka cierpi na pewne braki. Wiesz, jak to jest z kobietami – za¶mia³am siê i, by nie marnowaæ wiêcej czasu, doda³am tylko – To lecê, bêdê zobowi±zana! - Ruszy³am za Bosperem, planuj±c pozostawaæ w bezpiecznej odleg³o¶ci.
Offline
Gregor
- Aha - Rzek³ nieco zmieszany Nemir, rozgl±daj±c siê za odpowiednim no¿em, po czym wyj±³ pewien ze skrzyni, le¿±cej w rogu magazynu - Mam tu dobr± sztukê, kuta z porz±dnej stali, bardzo ostra, lekka i porêczna... Jedynie za 60 sztuk z³ota... A wiêc bywaj, od³o¿ê ten nó¿ specjalnie dla Ciebie - rzek³ magazynier, ¿egnaj±c Cie gestem d³oni - Poczekam - rzek³, u¶miechaj±c siê przyja¼nie. Gdy opu¶ci³a¶ ku¼niê, dostrzeg³a¶ Bospera spaceruj±cego g³ówn± alejk±, rozgl±daj±c siê wko³o, jakoby kogo¶ poszukiwa³. Po chwili, podszed³ do niego pewien mê¿czyzna w podniszczonych szatach, zdaje siê, i¿ przekaza³ mu jak±¶ wiadomo¶æ. Od razu po tym Bosper zmieni³ kierunek marszu, a gdy zawêdrowa³ na sam koniec, przyuwa¿y³a¶ ¿e skrêci³ w prawo, po czym wszed³ do tawerny ,,Pod Kuternog±".
Offline
Kiedy wróci³am do ku¼ni, nó¿ ju¿ na mnie czeka³. Na pierwszy rzut oka zauwa¿y³am, ¿e jest du¿o lepszej jako¶ci ni¿ te, które kupowa³am na targu miejskim. Lepiej le¿a³ w d³oni, by³ l¿ejszy, a tak¿e sprawia³ wra¿enie solidniejszego. By³am pewna, ¿e pos³u¿y mi znacznie d³u¿ej – mo¿e nawet kilka lat. Nie namy¶laj±c siê d³ugo, ui¶ci³am op³atê i grzecznie podziêkowa³am. Choæ w kieszeni zosta³o mi ledwie dwadzie¶cia sztuk z³ota, odesz³am zadowolona – dzisiejsze wydatki powinny siê szybko zwróciæ. Na razie jednak musia³am poczekaæ – do posuniêcia mojego planu do przodu potrzebowa³am, zape³nionej b±d¼ pustej, listy od Hereda. Wolny czas mog³am po¶wiêciæ na inne zajêcia.
Offline
/* Jako, ¿e ku¼nia jest troszeczkê inaczej urz±dzona w opisie ni¿ w mojej historii, zbudujê krótkie wprowadzenie /*
Mistrz Randon powoli starza³ siê. Dodatkowo zaduch i gor±ce powietrze w ku¼ni, ¼le wp³ywa³y na serce mistrza kowalstwa, dlatego gdy znik±d pojawi³ siê przybysz wymachuj±c w te i spowrotem czyst± magiczn± rud±, oraz broni± z niej wykonanej cia³o Randona odmówi³o pos³uszeñstwa. Tylko dziêki b³yskawicznej pomocy maga wody oraz alchemika, uszed³ z ¿yciem. Przez niemal miesi±c siê kurowa³ w klasztorze magów ognia. Tymczasem Kenneth bêd±c przekonanym o zgonie by³ego mistrza og³osi³ siê nowym mistrzem kowalstwa. Dziêki potwierdzonemu na pi¶mie b³ogos³awieñstwu Innosa jeszcze z klasztoru w Nordmarze, kilku sprawnym transakcjom z Matteo oraz wielu godzinom ciê¿kiej pracy dla Bospera uda³o mu siê nawet uzyskaæ zgody pozosta³ych mistrzów, a dziêki resztkom pieniêdzy z kontynentu wyposarzy³ ku¼niê w dodatkowy, sekretny piec do wytapiania czystej magicznej rudy. Tylko Kenneth wiedzia³ o jego istnieniu. Nowy mistrz natychmiast zaprzyja¼ni³ siê z m³odymi Alto i Nemirem, a tak¿e nauczy³ siê doceniaæ mistrzostwo tarcz Maria oraz sztuletów Kalaha. Wszyscy jednak zgodzili siê, ¿e sekrety klanu m³ota czyni± Kennetha najbardziej odpowiednim na miejsce jego poprzednika. Po 27 dniach wbrew wszelkim oczekiwaniom Randon wróci³. Nikt nie wie co siê sta³o miêdzy nimi, ale stary i nowy mistrz siedzieli w piwnicy ku¼ni przez ca³± noc. Rankiem nast±pi³o oficjalne przekazanie pier¶cienia gildii kowali Khorinis na d³oñ Kennetha. Ostatnim problemem by³ Lorenzo. Kupiec niechêtnie podszed³ do faktu, ¿e jaki¶ m³okos przej±³ ku¼niê, któr± on zbudowa³ w³asnymi rêkoma. Nie mia³ jednak wiele do gadania przed rad± rzemie¶lników, która jednog³o¶nie popar³a Kennetha. Aby oddaliæ od siebie niebezpieczeñstwo sztyletu w nocy, nowy mistrz obieca³ Lorenzo 10% z ka¿dego miesiêcznego zysku. Z dodatkowym kowalem ku¼nia zaczê³a szybko siê rozwijaæ. Wkrótce wykupili u¿ywany piec z dzielnicy portowej oraz mnóstwo dodatkowego sprzêtu kowalskiego takiego jak m³oty i kowad³a ró¿nych wielko¶ci. Ku¼nia w Khorinis wybuch³a nowym radosnym p³omieniem pracy.
Kenneth do cennika ku¼ni dodaje w³asne wynalazki czyli:
Morgenstern: Chyba nie trzeba t³umaczyæ zalet æwiekowanej stalowej pa³ki 300sz.
lekki topór bojowy:szczególnie ceniony za sw± niezniszczalno¶æ. Praktycznie nie da siê go uszkodziæ 500sz.
El Bastardo: król mieczy nie wykonanych z magicznej rudy. Doskona³o¶æ w ka¿dym calu. 1000sz.
D³ugi miecz z magicznej rudy 1500sz. +dostarczenie 6 bry³ek rudy. Bry³ki rudy mo¿na kupiæ równierz w ku¼ni. Jedyne 400sz za sztukê
Miecz dwurêczny z rudy 5000sz. + dostarczenie 15 bry³ek rudy
Kenneth jednocze¶nie dementuje wszelkie pog³oski jakoby potrafi³ kuæ z czystej magicznej rudy.
Kenneth otar³ chust± pot z czo³a. Spojrza³ na swoje najnowsze dzie³o: grot do be³tu z poczwórnym ostrzem naciêty na æwiartki niemal na ca³ej d³ugo¶ci. Be³t do pacyfikacji mot³ochu. Bêdzie rozpada³ siê wewn±trz cia³a czyni±c z wnêtrzno¶ci sa³atkê. Raczej marnie nadaje siê do polowania, bo uszkadza miêso. Wielu my¶liwych lubi jednak mieæ kilka takich be³tów, na wypadek gdyby sprawa sta³a siê naprawdê gor±ca. Chwyci³ ostrze szczypcami i Nordmarsk± mod³± najpierw w³o¿y³ go do wrz±cej a potem do zimnej wody. Nastêpnie odda³ Alto do naostrzenia. Po ca³ym dniu pracy ciê¿ko usiad³ na sto³ku i wypi³ ³yk "czarnego paladyna". Specjalno¶æ lokalnego karczmarza, którego imienia Kenneth wci±¿ siê nie nauczy³. Asystent z wyra¼n± wpraw± koñczy³ ostrzenie pasem szlifierskim, a nastêpnie odda³ mistrzowi do oceny. Kenneth nawet nie musia³ siê specjalnie przygl±daæ. Wiedzia³, ¿e dzie³o rodaka jak zwykle jest najwy¿szej próby. Do³o¿y³ grot do skórzanej sakiewki i upi³ jeszcze ³yk. co za sikacz. Prawie têsknie za piratami pomy¶la³ wstaj±c. Zamknij ku¼niê Alto. Koñczymy na dzi¶. Zanie¶ temu bufonowi ze stra¿y jego zamówienie, wiesz, te s³abe miecze za które nawet nie zap³acili i powiedz mu, ¿e ma siê wypchaæ tym ¿elastwem je¶li nie bêdzie p³aci³. Podszed³ do drzwi i w odpowiedzi na w±tpliwo¶ci m³odego kowala dotycz±ce jêzyka wypowiedzi rzuci³ Oczywi¶cie, ze nie dos³ownie. Ubierz to w jakie¶ ³adne s³ówka. Wiem ¿e potrafisz. A by³bym zapomnia³. Groty zaniosê Bosperowi sam. Mam do niego sprawê. Z³apa³ za mieszek i wyszed³ z budynku. S³oñce powoli zachodzi³o. Wiêkszo¶æ ludzi ju¿ pyka³a fajeczki wodne na dywanie obok podwy¿szenia Herolda. Znowu trzeba gadaæ z tym starym dziadem Pomy¶la³ i ruszy³ w kierunku pracowni Bospera. (zmiana tematu)
/*po w±tku z Bosperem/*
Kenneth wtoczy³ siê do ku¼ni. Mimo pomy¶lnie za³atwionej sprawy czu³ siê paskudnie. Podszed³ do pieca. By³ ju¿ ca³kowicie wygaszony. Zszed³ do piwnicy po worek wêgla po drodze budz±c pozosta³ych. Wtaszczy³ worek z powrotem i zacz±³ siê wybieraniem popio³u. By³o to uci±¿liwe zajêcie, bo mimo, ¿e dawno wygas³, zawsze wci±¿ by³ gor±cy i paskudnie przez to pyli³. Kenneth nie przejmuj±c siê tym zbytnio, widocznie nie zdaj±c sobie sprawy z choroby zwanej pylic± wprost ³adowa³ popió³ do wiader prost± stalow± ³opat±. Zanim nape³ni³ trzecie wiadro, przyszed³ Alto przelotnie witaj±c mistrza od razu z³apa³ dwa wiadra by wyrzuciæ popió³ do morza. Z pieca zwykle wychodzi³o piêæ wiader. Kenneth nape³ni³ dwa kolejne, i sam z³apa³ ostatnie wiadro. Gdy wraca³ gadaj±c po drodze ze swoim uczniem o jego dzisiejszych obowi±zkach Zobaczy³ Nemira rozpalaj±cego piec, oraz Mario ju¿ przynosz±cego stal ze ¶rodka. Po chwili praca siê rozpoczê³a. Codzienna rutyna ukoi³a sko³otane my¶li Kennetha. Jaki¶ dwie godziny pó¼niej Kalah, jak zwykle zmachany wróci³ od strony wschodniej bramy z zakrwawionymi katanami.
-Obetrzyj Kalah! Warkn±³ Kenneth widz±c takie niedbalstwo u jednego z najlepszych kowali jakich zna³
-Wiem! Wiem, ¿e brzeszczoty nie zardzewiej±, ale st±d widzê, ¿e rêkoje¶ci s± ze zwyk³êj stali obwi±zane skór± mrocznego zêbacza pustynnego. Ta skóra pije krew i d³ugo nie pozwoli mu odparowaæ, je¶li rêkoje¶æ zardzewieje bêdziemy musieli j± wymieniæ, a skórê mrocznego zêbacza zamieniæ na zwyk³ego. Skóra smoczego nie nadaje siê na rêkoje¶ci. Ponadto... Nie musia³ dokañczaæ. Kalah ju¿ ¶ciera³ krew z ostrzy i po³o¿y³ miecze na szczycie pieca, ¿eby mo¿liwe drobinki krwi jak najszybciej odparowa³y. Reakcje Kennetha by³a przesadzona. Ale bynajmniej nie bezpodstawna. Nie mogli sobie przecie¿ pozwoliæ, ¿eby kowal chodzi³ z przegnitymi mieczami! Ko³o po³udnia zrobili sobie pierwsz± przerwê. Wtedy wsta³ Randon tylko wzrokiem witaj±c siê z pozosta³ymi i od razu przechodz±c do pracy nad pancerzem dla nowo pasowanego rycerza. Niezwykle czasoch³onna praca, bior±c pod uwagê drobne szczegó³y, które rycerska zbroja zawiera. Nawet zbroje paladynów s± ³atwiejsze w produkcji. Po ma³ym posi³ku Kalah Randon i Kenneth stali ka¿dy przy swoim kowadle, a Alto i Nemir biegali ze stal± do pieca. By³ to imponuj±cy widok du¿ej ku¼ni pracuj±cej na pe³nych obrotach.
Ostatnio edytowany przez Kenneth (2014-04-09 16:26:43)
Offline
Dorian
Pomocnicy pracowali tak ciê¿ko jak tylko mogli. W pocie czo³a przygotowywali niezbêdny dla kowala ekwipunek. W trakcie tak intensywnej pracy do ku¼ni wszed³ niski, nieco oty³y mê¿czyzna z w±sem. Jednak¿e jego strój ¶wiadczy³ o wysokim stanowisku przezeñ zajmowanym. Nawet szanuj±cy siê kupiec nie prezentowa³ siê a¿ tak dostojnie. W oczy najbardziej rzuca³ siê jego z³oty medalion l¶ni±cy na wierzchu. Go¶æ pocz±³ rozgl±daæ siê za kim¶ kto by³by w stanie go obs³u¿yæ. Zauwa¿y³ zapracowanych pomocników Kennetha, lecz wiedzia³, i¿ t± spraw± nie mo¿e zaj±æ siê byle kto.
- Ch³opcy, gdzie jest wasz mistrz?! - postara³ siê przekrzyczeæ ha³as panuj±cy w ku¼ni.
Nie uzyska³ odpowiedzi, gdy¿ ci najzwyczajniej w ¶wiecie nie s³yszeli jego pytania. W±saty mê¿czyzna nie nale¿a³ do osób cierpliwych. Podszed³ do jednego z nich i poklepa³ go po ramieniu. M³odziak odwróci³ siê w mig przerywaj±c kucie ¿elaza.
- Przepraszam bardzo, ale jest tu nieco g³o¶no. Czym mogê s³u¿yæ? - spyta³ ze szczer± uprzejmo¶ci± przecieraj±c spocone czo³o
- Szukam waszego mistrza. Mam do niego piln± sprawê. - rzek³ swym a¿ nadto niskim, basowym g³osem.
- Stoi tam przy piecu. - wskaza³ m³otem w stronê jednego z pieców.
Go¶æ kiwn±³ g³ow± na znak podziêki i krótkim, lecz szybkim krokiem ruszy³ w stronê Kennetha.
Offline
Praca w ku¼ni jest jak orkiestra symfoniczna. A dla Kennetha nawet wiêcej Je¶li wszystko w niej gra, ku¼nia ma swój d¼wiêk, zapach, wygl±d, oraz co¶ nieuchwytnego... Jakby smak. Dlatego mimo hucz±cych miechów i nieustaj±cego bicia m³otów, w mig zorientowa³ siê, ¿e co¶ siê zmieni³o. Najprawdopodobniej us³ysza³ brak miarowego kucia stali, przez Mario podczas gdy obcy go zaczepi³. Spojrza³ siê w stronê wej¶cia i zobaczy³ jakiego¶ grubasa. Jak chyba ka¿dy mistrz, Kenneth nienawidzi³ gdy przerywano mu pracê. Na szczê¶cie obcego ostrze by³o ju¿ praktycznie gotowe. Gdy kupiec zwróci³ siê w stronê m³odego kowala ten ch³odzi³ ju¿ gotowy brzeszczot piêknego "rubinowego ostrza". Osobi¶cie Kenneth nie lubi³ tego modelu. Typowy miecz paradny Kompletnie nie przydatny w walce. Ale klient nasz pan. Kenneth musia³ dokoñczyæ wszystkie zamówienia które przyj±³ przed decyzj± o podró¿y. Kiedy wiêc gruby jegomo¶æ stan±³ obok Kenneth skin±³ na niego, pokazuj±c ¿e go zauwa¿y³ i zostawi³ gor±cy jeszcze niewykoñczony miecz w wiadrze. Alto powinien zaj±æ siê ostrzeniem. Skierowa³ siê w stronê drzwi swojego domu, odwiesi³ szczypce na hak wbity do ¶ciany i otworzy³, pokazuj±c go¶ciowi, ¿e ma i¶æ przodem.
Offline
Dorian
Go¶æ jedynie sk³oni³ siê w stronê Kennetha, lecz nie pod±¿y³ we wskazanym mu kierunku.
-Mistrzu, sprawa jest pilna. - rzek³ lekko poddenerwowany.
Otar³ spocone czo³o i opar³ siê o pobliski piec, który na ca³e szczê¶cie by³ zgaszony.
-S³ysza³em, ¿e wybierasz siê do Górniczej Doliny. Bo widzisz... - urwa³ na moment i ponownie przetar³ czo³o -Chcia³bym, aby¶ przekaza³ pewn± wiadomo¶æ mojemu znajomemu. - po³o¿y³ zapieczêtowan± kopertê na stoliku.
Po chwili wyj±³ z kieszeni niewielki mieszek i postawi³ go z kolei na kopercie.
-Suma adekwatna do powagi sytuacji. Jeste¶ w tym momencie moj± jedyn± desk± ratunku. Wierzê, ¿e spe³nisz moj± pro¶bê. Chocia¿by ze wzglêdu na moje liczne zamówienia u ciebie. - rzek³ z nut± nadziei w g³osie.
Rozejrza³ siê wko³o i usiad³ przy stole oczekuj±c, i¿ kowal uczyni tak samo. Jeden z pomocników Kennetha podszed³ do swego mistrza i z min± zbitego psa. Szepn±³ swemu mistrzowi do ucha tak, aby nikt poza nimi nie móg³ tego us³yszeæ.
-Stal siê skoñczy³a.
Offline