Ty tworzysz historiê ¶wiata Gothic...
Marcus
Nagle podczas Waszej rozmowy us³yszeli¶cie wszyscy huk, po którym wszystko zniknê³o w pyle. Ca³a Wasza czwórka zaczê³a kaszleæ oraz dusiæ siê pod wp³ywem truj±cych substancji zawartych w powietrzu. O dziwo wp³ynê³o to nawet na Marcusa, który nie powinien odczuwaæ trucizn, a jednak le¿y teraz ledwo ³api±c oddech u stóp Cannina, który równie¿ traci równowagê. Arathorn, który ju¿ i tak by³ niezauwa¿alny w pó³mroku znik³ teraz nawet nie pozostawiaj±c po sobie ¿adnego d¼wiêku, a Lariss szuka najszybszej drogi ucieczki. Sala treningowa zaczê³a siê trz±¶æ, a ¶ciany powoli trac± swoj± si³ê przez co krusz± siê i zaczynaj± pêkaæ. Z sufitu lec± kamienie pomieszane z piaskiem i ziemi± co nie poprawia to Waszej sytuacji. Wydaje wam siê, ¿e to ju¿ koniec, poniewa¿ zewsz±d dobiega³y trzaski zapadaj±cej siê podziemnej fortecy, ale nagle s³yszycie krzyk Arathorna - Tu jeste¶cie! - Po czym chwilê pó¼niej ujrzeli¶cie o¶lepiaj±ce ¶wiat³o, którego b³ysk trwa³ niespe³na kilka sekund. Sufit zacz±³ powoli pêkaæ i tworzyæ coraz to wiêksze skalne "pajêczyny" gdy nagle run±³ w kierunku wiadomym i gdy ju¿ mieli¶cie zakoñczyc swój ¿ywot nagle znale¼li¶cie siê w miejscu cichym, du¿ym oraz... bezpiecznym. Ujrzeli¶cie nad g³owami gwiazdy pomieszane z koronami drzew i pochodniê, która tli³a siê przed zabudowan± jaskini±. Jest to jaskinia Marcusa. Cannin le¿y nieprzytomny, a gdy chcieli¶cie znale¼æ Arathorna jego nie by³o. Nie wiecie czy zdo³a³ uciec z wami, czy teleportowa³ siê w inne miejsce, czy le¿y teraz pogrzebany pod ruinami swojej organizacji.
Offline
-Co to by³o do kurwy nêdzy?-Wysapa³em, rozmasowuj±c obola³± g³owê, zapewne potraktowan± do¶æ solidnym kawa³kiem stropu. Drug± rêk± przebieg³em po ciele w poszukiwaniu ewentualnych obra¿eñ. Ból w klatce piersiowej, pewnie poobijane ¿ebra. Reszta ko¶ci ca³a. Rozgl±daj±c siê za towarzyszami dostrzeg³em tylko Cannina le¿±cego bez ruchu obok mnie i tego blondyna o kulach, dreptaj±cego w kierunku jaskini. Po Arathornie nie by³o ¶ladu. Czy to uda³o mu siê uciec w inne bezpieczne miejsce, czy te¿ zosta³ pod zwa³ami kamieni, niegdy¶ bêd±cych jego kryjówk±. Odetchn±³em tylko z ulg±, gdy wyczu³em u Cannina puls, a dostrzeg³wszy ruch w gêstwninie nieopodal, zarzuci³em jego cia³o na plecy i po¶piesznie skierowa³em do jaskini. Do¶æ niezgrabnie id±c ze sporych rozmiarów balastem na plecach, W koñcu znalaz³em siê w ¶rodku. Rozgl±daj±c siê uwa¿nie, po³o¿y³em w±t³e cia³o na jakiej¶ stercie skór i zwróci³em siê do kulawego opartego o ¶cianê jaskini.
-Ty, jak ci tam... Marcus. Co to za miejsce?- Rzuci³em do nowopoznanego, wci±¿ w±tpliwie zerkaj±c w stronê ¶ciany lasu. Ruch w gêstwinie siê powtórzy³. I znowu.
Offline
Otworzy³em drzwi Canninowi i bodaj¿e... Larissowi oraz pokaza³em mu gdzie ma po³o¿yæ rannego. Czujê mocny ból g³owy i cholerne mrowienie, które zdaje siê byæ niczym fatum/zrz±dzenie losu. Zamy¶li³em siê nad tym co siê tak w³a¶ciwie sta³o? Grzmot, py³, b³ysk i nagle jeste¶my tutaj. Co jak co, ale w³a¶nie to, ¿e jeste¶my tutaj zas³ugujemy tylko i wy³±cznie Arathornowi, który przybieg³ z pomoc±. Z zamy¶leñ wyci±gn±³ mnie mê¿czyzna.
- Lariss, czy¿ nie? A wiêc znajdujemy siê w moim domu, o ile mo¿na nazwaæ to w ogóle domem. Mo¿e nie jest to kilkupiêtrowy pa³ac w górnym mie¶cie, ale mam do tego miejsca sentyment. Wiem, wiem dziewiêtnastolatek z zami³owaniem do spania w jaskini, ale nie ruszaj± mnie ¿adne dogryzki od strony innych ludzi. Co tak zerkasz w stronê lasu? Widzisz tam co¶? - Spyta³em podchodz±c do drzwi, które zamkn±³em, a nastêpnie zakluczy³em ma³ym kluczykiem. Spojrza³em na Cannina, który wci±¿ le¿a³ nieprzytomny i po chwili wpad³em na pewien pomys³.
- Zaraz wracam! - krzykn±³em do Larissa, a nastêpnie pobieg³em do miejsca w którym ro¶nie ziele lecznicze. Na szczê¶cie znajduje siê ono kilkana¶cie metrów od mojej jaskini tak¿e bieg nawet na o¶lep nie przysporzy³ mi problemu. Wróci³em do domu, znowu zamykaj±c drzwi na zamek i podszed³em do prowizorycznego stojaka na ekwipunek i w¶ród strza³, grotów, kijków wygrzeba³em ma³± miseczkê i mo¼dzierz. Rozbi³em zio³o na miazgê, a nastêpnie dola³em wody mieszaj±c szybko i energicznie, a¿ mikstura nabra³a zielonkawego koloru. Skoñczywszy mieszanie uklêkn±³em przy Canninie i wla³em mu ma³± zawarto¶æ p³ynu do ust.
Offline
Marcus
***MARCUS***
Mikstura, któr± poda³e¶ Canninowi doprowadzi³a go do kaszlu, która o dziwo... Zadzia³a³a!! Cannin otworzy³ lekko oczy, po czym wyda³ z siebie cichy jêk.
***LARISS***
Szmery, które zauwa¿y³e¶ podczas gdy Marcus wprowadza³ Ciê do jaskini wcale nie ucich³y i zdaj± siê kr±¿yæ gdzie¶ nieopodal
Offline
Ockn±³em kaszl±c i dusz±c siê co nie jest dobr± pobudk±. Uchyli³em lekko oczy. Rozmazany obraz zacz±³ nabieraæ konturów, kolorów i ostro¶ci. Zerwa³em siê z krzykiem do pozycji siedz±cej tylko po to by zaraz opa¶æ na ziemiê. Czu³em siê strasznie s³abo. Wplecy gniot³a mnie pochwa, w której spoczywa³ miecz. Rozejrza³em siê dooko³a. By³em w jaskini, a teraz dopiero dostrzeg³em dwie znajome mi twarze. Lariss i Marcus. Wypu¶ci³em g³o¶no powietrze.
Co siê kurwa sta³o? Gdzie... gdzie do cholery jeste¶my? Gdzie Arathorn?- s³abym g³osem wyrzuci³em z siebie potok pytañ. S³abo¶æ ogarnê³a moje cia³o, wiêc zamilk³em na d³u¿sz± chwilê. Podnios³em siê tym razem spokojnie i opar³em siê plecami o ¶cianê. Unios³em lew± d³oñ na, której spoczywa³ pier¶cieñ znaleziony w krypcie. By³ dalej na miejscu czego nie mo¿na by³o powiedzieæ o miêsie z palca wskazuj±cego i ¶rodkowego. Gdzie nie gdzie da³o siê dostrzec biel ko¶ci. Dalsza czê¶æ rêki by³a mocno poszarpana i z paru szram wystawa³ t³uszcz i trochê miêsa. Jeszcze nie odczuwa³em bólu, ale wiedzia³em, ¿e za parê minut bêdzie on nie do zniesienia.
Co jest do cholery? Wsadzi³em tê rêkê smokowi w paszczê?- pyta³em sam siê z przera¿eniem. Druga rêka wygl±da³a na ca³±- tak jak reszta cia³a.
Jak mniemam nie mamy czego¶ na u¶mierzenie bólu?- spyta³em ogl±daj±c rann± d³oñ. Stara³em siê u¶miechn±æ jednak takie widok na to nie pozwala³, wiêc pewnie u¶miech wygl±daj bardziej makabrycznie ni¿ serdecznie.
Ostatnio edytowany przez Cannin (2014-06-15 17:16:43)
Offline
Na pytanie Cannina, moja rêka powêdrowa³a do torby, ale zamiast znale¶æ tam niemal zawsze obecn± starkê, d³oñ natrafi³a tylko na pust± przestrzeñ. Ze smutn± min± pokrêci³em przecz±co g³ow±. Drogocenny napój pozosta³ zakopany g³êboko pod ruinami azylu Arathorna.
-Nie ³am siê, zaraz co¶ znajdê.-Odpar³em szybko, widz±c ból maluj±cy siê na jego twarzy. -Marcus, nie masz tu jakich¶ banda¿y? Czegokolwiek?-Spyta³em z nadziej±, ale s±dz±c po jego minie, na takie luksusy nie by³o tu miejsca. Z rezygnacj± podszed³em do drzwi i wyjrza³em przez szparê w framudze. Stworzenie krêc±ce siê dot±d w gêstwinie, ani my¶la³o opu¶ciæ to miejsce. Wygrzeba³em z torby dwa be³ty i doprowadzi³em kuszê za równo moj±, jak i t± pirack± do stanu u¿ywalno¶ci.
-Marcus, b±d¼ ³askaw nastawiæ palce Canninowi. Ja zobaczê co za skurwysyñstwo siê krêci po krzakach i trochê siê rozejrzê.-Rzuciwszy na odchodne otworzy³em drzwi i pewnym krokiem przekroczy³em próg "domu" Marcusa uwa¿nie mierz±c kusz± po krzakach.
Offline
- Kurwa... Zawsze jak co¶ jest potrzebne to tego nie mam. Niestety nie przewidzia³em tego, ¿e znajdzie siê u mnie cz³owiek rêk± przypominaj±c± origami. Oczywi¶cie bez urazy Canninie - Odpar³em jednym wdechem. Patrz±c na Larissa wychodz±cego z mojego mieszkania zastanawiam siê co on tam us³ysza³. Wnet zabra³em siê za poszukiwanie jakichkolwiek czystych rzeczy, którymi móg³bym owin±æ rêkê przyjaciela.
Prze¶cierad³o nie, p³achta zosta³a w mauzoleum, mo¿e zajrzê do skrzyni? - spyta³em w my¶lach, a raczej ju¿ to zrobi³em. Znalaz³em tylko poszarpan± po¶ciel, ale... czyst±. Zacz±³em rozdzieraæ j± na paski wielko¶ci kilka centymetrów wiêkszej ni¿ rana Cannina, do tego z³ama³em jeszcze moj± miot³ê (kompletnie nie mogê sobie przypomnieæ co ona u mnie robi) na pó³, poniewa¿ chcia³em pos³u¿yæ siê tym jako rodzaj usztywnienia rêki, która mo¿e byæ z³amana. Pochyli³em siê nad le¿±cym poszkodowanym i poprosi³em, ¿eby siê nie rusza³ i mo¿e bolec. Nigdy nie opatrywa³em nikogo ani niczego dlatego bojê siê, ¿e co¶ mu uszkodzê. Z trudem zabieram siê do opatrywania rany Cannina. Pola³em j± wod± w celu odka¿enia rany i zaczynam owijaæ powoli nie naruszaj±c tkanki rany kolegi.
Offline
Marcus
***LARISS***
Wychodz±c z "domu" Marcusa czujesz na sobie spojrzenie stworzenia, którego wcze¶niej zauwa¿y³e¶ oraz jeste¶ lekko zdekoncentrowany z powodu lekkiego szoku, które dozna³e¶ podczas teleportacji. Bestia zdaje siê jakby nagle przesta³a siê ruszaæ. Czy¿by wyczu³a Twoje kroki? A mo¿e boi siê, ¿e sama zginie, albo czyha na chocia¿by jeden b³±d, który wykorzysta, ¿eby Ciê dopa¶æ? Tak czy siak dalej postanawiasz i¶æ w kierunku tym, który obra³e¶. Dodatkowo gdy spojrzysz w górê zobaczysz k³êbi±ce siê chmury, które zapowiadaj± potê¿n± ulewê.
***MARCUS I CANNIN***
Marcusowi z trudem uda³o siê opatrzyæ Canninowi rêkê, ale ból zaczyna powoli przychodziæ i nie zdaje siê, ¿eby tak prêdko usta³. Lepiej to opatrzyæ u profesjonalisty. Cannin czuje siê trochê lepiej w kwestii bólu g³owy. Powoli czujecie coraz mocniejszy wiatr, który jest spowodowany przeci±giem od niezamkniêtych drzwi wej¶ciowych.
Offline
-No dalej skurwielu, poka¿ no siê!-Warkn±³em, choæ prawdopodobieñstwo, ¿e to bydle zrozumie moje s³owa by³o znikome. Przykucn±³em na jednym kolanie i powoli podnios³em z ziemi niedu¿y, wielko¶ci zaci¶niêtej piê¶ci kamieñ. Wycelowa³em i cisn±³em go w miejsce, gdzie ostatni raz poruszy³o siê to "co¶". Zamar³em, a po moim ciele przebieg³ zimny dreszcz. Co to mo¿e do kurwy nêdzy byæ? Mo¿e Arathorn? Nie, na cholerê by tam siê chowa³!? Cokolwiek to jest, ma to st±d wypierdalaæ. Uspokoi³em siê i przygotowa³em kuszê do strza³u, opieraj±c uprzednio drug± o kant buta, by tej równie¿ szybko dobyæ i oddaæ z niej strza³. Wstrzyma³em oddech, rozgl±daj±c siê niespokojnie na boki. Cokolwiek to by³o, ucich³o, ale nadal tu jest. Obserwuje mnie. Czeka.
Offline
Sykn±³em g³o¶no kiedy Marcus zacz±³ opatrywaæ moj± rozszarpan± d³oñ. Ból robi³ siê coraz bardziej niezno¶ny. Drug± rêk± zdj±³em pochwê z pleców i po³o¿y³em j± obok siebie. Rozejrza³em siê tym razem nieco dok³adniej po jaskini, w której siedzia³em wraz z towarzyszami. Ot zwyk³a jaskinia jednak urz±dzona do¶æ przytulnie. Mieszkanie my¶liwego, a ¿e Lariss jak ja jest równie¿ przyjezdnym to zapewne musi byæ to "dom" Marcusa.
-Nie masz mo¿e jakiego¶ wina czy czego¶ w tym gu¶cie?- zapyta³em przez zaci¶niête zêby. Ból by³ na prawdê coraz trudniejszy do wytrzymania. G³owa przesta³a mnie ju¿ w ogóle boleæ za to rêka robi³a siê coraz bardziej uci±¿liwa. Dostrzeg³em Larissa gotuj±cego siê do strza³u za drzwiami jaskini. Podnios³em siê z trudno¶ci±, na nogach jak z waty.
-Cholera... zawo³aj go! Nie mam zamiaru za chwilê wybiegaæ ¿eby ratowaæ go przed watah± cieniostworów albo wargów!- powiedzia³em opieraj±c siê o ska³ê s³u¿±c± za ¶cianê domu Marcusa.
-Niech tu wraca i zamyka drzwi! Cokolwiek tam jest nie wlezie niezauwa¿one! Musimy pomy¶leæ co dalej do kurwy nêdzy!
Offline
- Muszê Ciê zmartwiæ Canninie, ale niestety nie posiadam ¿adnych trunków w spi¿arce. Ledwo wi±¿ê koniec z koñcem, a przecie¿ za "co¶" ¿yæ muszê - odpowiedzia³em zmartwionym g³osem. G³upio mi by³o mówiæ o swoich finansach komu¶ kogo pozna³em zaledwie kilkana¶cie godzin temu, a co dopiero nie móc go czym¶ poczêstowaæ poza starym chlebem oraz kawa³kiem sera. Spojrza³em na gotowy opatrunek i u¶miechn±³em siê. Wreszcie Mi co¶ wysz³o od tych cholernych kilku dni! Gdy Cannin wsta³, wydzieraj±c siê, z³apa³em go, gdy¿ by³ bliski upadku z powodu braku równowagi po urazie.
- Poczekaj zawo³am go, a Ty tu le¿ i siê nie ruszaj! - Wykrzykn±³em do towarzysza, co zamiast brzmieæ gro¼nie zabrzmia³o pewnie komicznie. No có¿... Po³o¿y³em Cannina i mimowolnie wybieg³em z "domu" w pogoni za Larissem. Mam nadziejê, ¿e ten stwór nie jest gro¼ny, albo to mo¿e zwyk³a sarna. W sumie to jestem g³odny, a nie mam nic do jedzenia. Cholera...
Offline
Marcus
***LARISS***
Mierzysz z kuszy naoko³o, a Bestii nadal nie widzisz ani nie s³yszysz. Kamieñ, który rzuci³e¶ w kierunku ostatniego szelestu potwora odbi³ siê o drzewo co wskazywa³o na to, ¿e TEGO ju¿ tam nie ma. S³yszysz krzyki w "domu" Marcusa i nie wiesz czym s± spowodowane. Ale zaraz... S³yszysz, ¿e kto¶ biegnie w Twoim kierunku i w tym samym momencie dobieg³ Ciê d¼wiêk szeleszcz±cych zaro¶li ze strony przeciwnej od Jaskini Twojego towarzysza. Jeden z d¼wiêków to jest odg³os cz³owieka, drugi jest to ruch Bestii...
Offline